wtorek, 15 grudnia 2015

Folder "Pobrane", powolne ładowanie - Rozwiązanie problemu

Ostatnio doświadczyłem problemu z powolnym ładowaniem folderu "Pobrane". Mimo, że folder mam na dysku SSD, jego zawartość wyświetlała się po upływie dobrych kilku sekund. Było to na tyle uciążliwe, że zaczęło mnie męczyć, więc konieczne stało się znalezienie rozwiązania.

Na szczęście okazuje się, że rozwiązanie jest bardzo proste. Folder "pobrane" ładuje się długo, wtedy kiedy Windows myśli, że to folder z obrazkami. Żeby to zmienić wystarczy wejść we właściwości folderu, kliknąć zakładkę "Dostosowywanie" i z listy rozwijalnej "Optymalizuj ten folder dla:" wybrać "Elementy ogólne". W moim przypadku pomogło i folder nareszcie działa normalnie.


http://i.imgur.com/xTlpjPn.png

wtorek, 27 października 2015

Jeździsz na rowerze? Odwiedź Enduro Trails w Bielsku-Białej!

Ostatnio miałem okazję odwiedzić polską alternatywę dla Rychlebskich Stezek czyli Enduro Trails w Bielsku-Białej. Na rychlebach jest na prawdę super, więc ciężko temu miejscu dorównać ale bielskie trailsy sobie z tym poradziły. To znakomite miejsce dla każdego kto lubi jeździć na rowerze, a wizyta tam przerosła moje oczekiwania.

Enduro Trails to świeżutki projekt zbudowany dzięki budżetowi obywatelskiemu. Na jednej z bielskiej Koziej Górze powstały 4 ścieżki rowerowe o różnym stopniu trudności. Ja wytestowałem dwie z nich: DH+ i Twistera.

Brama do raju

Twister to chyba najprzyjemniejsza trasa na jakiej miałem ostatnio okazję jeździć. Jest dokładnie taka jaka według mnie powinna być trasa w takim miejscu. To znaczy bezproblemowo przejezdna dla amatorów, ale dająca także mega przyjemność tym bardziej doświadczonym. 
Twister jest zbudowany z niezliczonej ilości zakrętów (co ważne bezpiecznych i dobrze zrobionych, a to w Polsce jest rzadkością!) i całej masy wałków które nie wyrzucają nas na mordę, nie każą nam nad nimi skakać (choć na to pozwalają), tylko po prostu pomagają nam się napędzić. Jedzie się tam zupełnie jakbyśmy płynęli po dobrze zrobionym pumptracku. Tyle, że ten "pumptrack" ma ponad 4 kilometry! "Flow" na tej trasie jest niesamowity, a ilość tych wszystkich elementów daje nam poczuć nóżki. Idealna jest również nawierzchnia. Dwa dni z rzędu padało i o ile na trasie dh było bardzo dużo błota, to na twisterze cały czas jechało się po równiutkiej ubitej i przyczepnej nawierzchni. Dla mnie nie ma nic do czego można by się przyczepić.

Trasa dh też jest całkiem w porządku, choć trochę krótka. Było dużo błota więc nie poznaliśmy jej pełnych walorów ale jechało się dobrze. Jedzie się po niej dość szybko i jest kilka hopek, czyli generalnie jest ok. Nie jest to jakieś ultra trudne dh, tylko takie przystępne dla każdego. Daliśmy radę 3 razy wjechać do góry i opcja dwa razy twister plus raz dh wydaję się być odpowiednia. Ale trzeba sobie przemyśleć, czy długi podjazd jest wart krótkiego zjazdu :)

Szkoda że forma taka kiepska i ciężko zrobić więcej podjazdów bo zabawa na Enduro Trails jest przednia. Podjazd w Bielsku co prawda nie jest tak malowniczy jak na rychlebskich stezkach, ale nie jest też tak wymagający. Na szczęście to co czeka na tych którzy dotrą do góry, wynagradza trudy podjazdu z nawiązką.

Enduro Trails niczym nie ustępują Rychlebom. Powiedziałbym nawet że Twister podoba mi się bardziej niż tamtejszy Superflow. Zjazdu co prawda jest mniej, ale mniej też podjazdu, a to akurat idealnie wpasowuje się w moje preferencje. Cztery kilometry w dół dostarcza dostatecznie dużo radości.

Polecam wycieczkę do Bielska każdemu kto lubi jeździć na rowerze. Nie trzeba mieć żadnych specjalnych umiejętności i nie wiadomo jakiego roweru. Była z nami Sylwia na rowerze z najpopularniejszej kategorii "do dwóch tysięcy" i z twisterem radziła sobie bez problemu. Gwarantuje że każdy zjedzie z uśmiechem na ustach! (Tylko obowiązkowo w kasku!)

Gratulacje dla budowniczych ścieżek, bo wykonali bardzo dobrą robotę. Mam nadzieję że takich miejsc powstanie jeszcze więcej, bo to idealny sposób na spędzenie niedzielnego popołudnia.


A tutaj czyjś filmik z youtuba, który bardzo dobrze pokazuje jak tam jest:




O Bielsku napisałem też trochę tutaj.

czwartek, 22 października 2015

Hibernate 5 + Maven + MySQL - "Hello World" app in Java

This is short example of hello world app in java with hibernate 5 and maven. It doesn't describe the details, but might be useful if you just want to see the working code. It shows example maven's pom.xml, hibernate configuration file and code for creating one table with one record.

1. Creating project with Maven

in your console run command:
mvn archetype:generate -DgroupId="com.blogspot.aknowakowski
ski" -DartifactId="Hibernate-Hello-World" -DarchetypeArtifactId="maven-archetype-quickstart"


(you can confirm suggested 1.0-SNAPSHOT version if maven asks)

Edit pom.xml and add dependencies for hibernate and for mysql connector:
<dependency>
    <groupId>org.hibernate</groupId>
    <artifactId>hibernate-core</artifactId>
    <version>5.0.2.Final</version>
</dependency>
<dependency>
    <groupId>mysql</groupId>
    <artifactId>mysql-connector-java</artifactId>
    <version>5.1.37</version>
</dependency>

Add exec plugin which will make running app easier:
<build>
        <plugins>
            <plugin>
                <groupId>org.codehaus.mojo</groupId>
                <artifactId>exec-maven-plugin</artifactId>
                <version>1.4.0</version>
                <configuration>
                    <mainClass>com.blogspot.aknowakowski.App</mainClass>
                    <cleanupDaemonThreads>false</cleanupDaemonThreads>
                </configuration>
            </plugin>
        </plugins>
    </build>
Take a look at line <mainClass>com.blogspot.aknowakowski.App</mainClass>. You need to specify there class with your main method.

Full example of pom.xml:
<project xmlns="http://maven.apache.org/POM/4.0.0" xmlns:xsi="http://www.w3.org/2001/XMLSchema-instance"
         xsi:schemaLocation="http://maven.apache.org/POM/4.0.0 http://maven.apache.org/maven-v4_0_0.xsd">
    <modelVersion>4.0.0</modelVersion>
    <groupId>com.blogspot.aknowakowski</groupId>
    <artifactId>Hibernate-Hello-World</artifactId>
    <packaging>jar</packaging>
    <version>1.0-SNAPSHOT</version>
    <name>IOR-Testy</name>
    <url>http://maven.apache.org</url>
    <dependencies>
        <dependency>
            <groupId>org.hibernate</groupId>
            <artifactId>hibernate-core</artifactId>
            <version>5.0.2.Final</version>
        </dependency>
        <dependency>
            <groupId>mysql</groupId>
            <artifactId>mysql-connector-java</artifactId>
            <version>5.1.37</version>
        </dependency>
    </dependencies>
    <build>
        <plugins>
            <plugin>
                <groupId>org.codehaus.mojo</groupId>
                <artifactId>exec-maven-plugin</artifactId>
                <version>1.4.0</version>
                <configuration>
                    <mainClass>com.blogspot.aknowakowski.App</mainClass>
                    <cleanupDaemonThreads>false</cleanupDaemonThreads>
                </configuration>
            </plugin>
        </plugins>
    </build>
</project>

2. Coding

Create entity class:

package com.blogspot.aknowakowski;

import javax.persistence.Column;
import javax.persistence.Entity;
import javax.persistence.Id;
import javax.persistence.Table;

@Entity
@Table(name="task")
public class Task {
    @Id
    @Column(name="task_id")
    Long id;

    @Column(name="name")
    String name;

    public Task(Long id, String name, String description) {
        this.id = id;
        this.name = name;
        this.description = description;
    }

    public Task() {
    }

    @Column(name="description")
    String description;

    public Long getId() {
        return id;
    }

    public void setId(Long id) {
        this.id = id;
    }

    public String getName() {
        return name;
    }

    public void setName(String name) {
        this.name = name;
    }

    public String getDescription() {
        return description;
    }

    public void setDescription(String description) {
        this.description = description;
    }
}

Create hibernate configuration file hibernate.cfg.xml and put it to src/main/resources directory. (Because maven copies files from main/resources to target)
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<!DOCTYPE hibernate-configuration PUBLIC
        "-//Hibernate/Hibernate Configuration DTD//EN"
        "http://www.hibernate.org/dtd/hibernate-configuration-3.0.dtd">
<hibernate-configuration>
    <session-factory>
        <property name="connection.url">jdbc:mysql://localhost:3306/hibernate-hello</property>
        <property name="connection.driver_class">com.mysql.jdbc.Driver</property>

        <property name="dialect">org.hibernate.dialect.MySQL5Dialect</property>

        <property name="connection.username">root</property>
        <property name="connection.password"></property>
        <!-- DB schema will be updated if needed -->
        <property name="hbm2ddl.auto">update</property>
        <property name="show_sql">false</property>
        <property name="format_sql">false</property>

        <mapping class="com.blogspot.aknowakowski.Task"></mapping>


    </session-factory>
</hibernate-configuration>

Don't forget to add mapping in configuration file (<mapping class="com.blogspot.aknowakowski.Task"></mapping>)


Create class with application main method:

package com.blogspot.aknowakowski;

import org.hibernate.Session;
import org.hibernate.SessionFactory;
import org.hibernate.Transaction;
import org.hibernate.cfg.Configuration;

public class App 
{
    public static void main( String[] args )
    {
        SessionFactory sessionFactory;
        sessionFactory = new Configuration()
                .configure() // configures settings from hibernate.cfg.xml
                .buildSessionFactory();

        Session session = sessionFactory.openSession();

        Transaction tx = session.beginTransaction();
        Task task = new Task();
        task.setId(new Long(1));
        task.setName("Hello world task");
        task.setDescription("Hello world task description");
        session.save(task);
        tx.commit();
        session.close();
    }
}

3. Running app

Run commands
mvn package
mvn exec:java

first command will build your app,
second command will run your main method
(you can combine them - mvn package exec:java)

If everything is ok you should see added table and record in the database:

poniedziałek, 12 października 2015

Pumptrack Nowy Sącz - musisz go odwiedzić!

480km żeby pojeździć na pumptracku, do tego haracz za A4 Katowice-Kraków? Daleko, drogo ale było warto. Pumptrack w Nowym Sączu to mistrzowska robota.

Z Rybnika jedzie się do Nowego Sącza całkiem dobrze, więc w 3 godziny dojechaliśmy na zawody Pumptrack Challenge, czyli oficjalne otwarcie obiektu z trzema pumptrackami, placem zabaw do treningu mięśni (jak to się fachowo nazywa to nie mam pojęcia) i boiskiem do siatkówki. Mnie interesował tylko pumptrack, ale kilku czołowych zawodników z kraju przybyło na zawody dirtowe w których do wygrania za pierwsze miejsce było aż 1000zł. Musieli się nieźle zdziwić jak zobaczyli "hopy".

Szybko tylko napiszę, że przygotowanie zawodów dirtowych było fatalne. Chciałbym opisać te dirty ale nie potrafię... A może spróbuję... Dirty składały się z drewnianego wybicia i kupy gówna. Wywalone dwie kupy gliny, z prowizorycznie ubitym lądowaniem, do tego wyraźnie niższe niż wybicia. Tragedia!

Piłeś? Nie buduj dirtów.


Oczywiście zawody w dircie na tych hopach się nie odbyły. Jak tylko przyjechała poduszka, to ten nieszczęsny widok został nią przysłonięty, no i chłopaki robili konkurs trików na poduchę. Choć i tu nie było kolorowo, bo z tego co widziałem lądowali raczej w okolicach początku poduszki (na przeciwstoku). Nie dało się po prostu dobrze rozpędzić. Ekipa Biketour365, która organizowała tę imprezę się nie popisała. Wstyd, że przy takich doskonałych pumptrackach, ktoś narobił taki syf. No ale dirtowcy mimo trudnych warunków pokazali co potrafią i uratowali widowisko.

Okej, przejdźmy lepiej do pozytywnych rzeczy, czyli do mega ekstra super mistrz pumptracka! Pumptracki tak naprawdę są trzy. Jeden z mniejszymi wałkami, dla dzieci. Drugi pozawijany jak słuchawki w kieszeni i trzeci "racingowy" w kształcie elipsy. Zacząłem od tego racingowego. Jeździ się tam w kółko. Jest szybko, wszystko idealnie napędza i można przeskakiwać wałki. Super sprawa. Można wywalić hamulec i jeździć cały dzień, bo bandy i kształty wałków są perfekcyjne.

Pumptracki w Nowym Sączu


Najwięcej zabawy miałem jednak na tym pozawijanym pumptracku (to na nim odbywały się zawody). No coś niesamowitego! Różne bandy, wałki o przeróżnej wielkości i wiele, wiele możliwości przejazdu. Do tego można sobie fajnie na pierwszej prostej polatać. Mistrzostwo! Moja forma nie pozwalała mi na nim zrobić porządnie dwóch kółek, przez to wiedziałem, że muszę odpoczywać, bo na zawodach będzie lipa, ale mimo to robiłem okrążenie i co chwila wracałem na start mówiąc sobie "dobra, jeszcze tylko jeden raz". Chciałbym takie coś mieć u siebie w mieście. Mocno zazdroszczę! Naprawdę bardzo dobrze się bawiłem.

Najważniejszy punkt dnia, czyli zawody "pumptack challenge" przebiegły sprawnie, bo na szczęście na miejscu była ekipa Pump Check'a, która to wszystko dobrze poprowadziła. Pojawiło się całkiem sporo zawodników lokalnych i przyjezdnych. Fajnie też, że przyjechały największe kozaki z kilku dyscyplin i wszyscy razem równo walczyli. Dawid Godziek spec od bmxów, Bartek Giemza spec od racingowych bmxów, Wojtek Czermak mistrz DH i Piotrek Krajewski mistrz freestyle'u na mtb. Normalnie każdy z nich robi coś innego i ciężko byłoby im ze sobą rywalizować, a właśnie dzięki takim imprezom mają na to szanse. Zawody na pumptracku pięknie to całe ekstremalne towarzystwo połączyło. Na jazdę każdego z nich przemiło się patrzyło i każdy z nich mógł wygrać. Ja czas wykręciłem słabiutki ale nie to było najważniejsze. Najważniejsze, że wracałem zadowolony.

Patrzcie ilu ludzi czeka na swoją kolej :)


Wielka piona dla BTProject za zrobienie takiego dobrego pumptrack'a! Boje się tylko, że teraz już żaden inny mi się nie spodoba :( Wysoko sobie postawili poprzeczkę. Czekam na kolejne takie miejscówki - takie coś powinno istnieć w każdym mieście!



Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Artur (@aknowakowski)

czwartek, 1 października 2015

Finder 43.41 Eagle schematic + footprint

There are some "Finder" relays in Cadsoft Eagle 7.3 by default, but there is missing Finder 43.41 symbol + footprint, so I had to do it by myself.




You can download it from my github repo. It is available in file akn-finder.lbr

It is my first ever element in Eagle so feel free to improve it if you know how.
 

sobota, 26 września 2015

Trikatuka 0.3

Zaktualizowałem Trikatukę. Od teraz można przenosić także piosenki z kolekcji "Twoja muzyka/Utwory" między naszymi kontami w Spotify.

Żeby to zrobić wystarczy zaznaczyć "ptaszka" nad listą playlist. Program zawsze skopiuje wszystkie utwory. Uwaga, żeby nie zrobić tego dwa razy, bo programik nie patrzy na duplikaty, więc zrobi się bajzel ;)

Poprawiłem również followowanie współtworzonych playlist, bo nie działało jeśli lista była utworzona przez kogoś innego niż poprzedni użytkownik.

Następną wersję być może przerobię na Angulara, więc powinno trochę lepiej działać.

Trikatuka 0.3 do pobrania tutaj.

wtorek, 8 września 2015

Siedemdziesiąt

Siedemdziesiąt. To liczba zawodników którzy przyjechali na zawody BMX Racing (!) do Wodzisławia Śląskiego.

Polska
Wodzisław
BMX Racing
Siedemdziesięciu zawodników
Wow!

Zdjęcie grupowe
źródło: http://bmx-opava.rajce.idnes.cz/6.9.2015_BMX_Polsko


Tego się nie spodziewałem. Bartek Giemza, który organizował tę edycję Pucharu Polski BMX, powiedział mi, że przygotował 100 pakietów startowych. Powiedziałem mu, że chyba jest szalony i jak przyjedzie 30 osób to będzie dobrze. Mocno się pomyliłem. Duża w tym rzecz jasna zasługa Czechów, bo tych przyjechało na prawdę sporo - w niektórych kategorie były obsadzone wyłącznie zawodnikami zza południowej granicy. Ale i Polacy dali radę. Jasło, Wałbrzych, Lublin, Nowa Sól, Wadowice i kilka innych miast - byli prawie wszyscy Ci którzy powinni przyjechać.

To że było tylu Czechów, to akurat znakomita wiadomość, bo w końcu miałem okazję się przekonać jak wyglądamy na ich tle. I wyszło to całkiem nieźle - raz wygrywali oni, raz my. Jeszcze kilka lat temu wszyscy Czesi równo łoili naszym zawodnikom dupy, więc dobrze, że zaczyna się to zmieniać. Fajnie przede wszystkim, że w ogóle ma kto z nimi rywalizować np. w kategorii 5-6 lat. Bardzo powoli, ale zaczynamy doganiać rowerową Europę.

No ale jest też druga strona medalu. Ja się jaram, że tyle ludzi na zawodach bmx, a Czech którego zapytałem o to jak mu się podoba, powiedział że jest super, tylko ludzi trochę mało. Że u nich to zawody trwają cały dzień, bo jest ich co najmniej dwa razy więcej. No cóż, może za kilka lat. Jakby powstały jeszcze ze trzy tory, to myślę, że to bardzo możliwe. Tym bardziej, że bmx racing to strasznie rodzinny sport. W dh dzieciaki raczej nie zaczynają jeździć w wieku 5 lat, więc i rodzice nie muszą z nimi gonić po zawodach, a tu te małe szkraby trzeba przypilnować, także cała rodzinka przyjeżdża na takie zawody. A jak rodzice wkręcą się w rowery, to z tego w przyszłości mogą już tylko wyniknąć same dobrze rzeczy :)

Podobało mi się też to w jaki sposób te wszystkie dzieciaki startowały z bramki. Widać po nich, że nie do końca wiedzą co się dookoła dzieje, że w głowach mają zakodowane tylko to, że trzeba z całych sił gnać do mety. Ale zakodowane mają również to, że na żółte światło trzeba się odchylić, a na zielone dzida do przodu. Niestety w Wodzisławiu bramka jest trochę wolna, więc z początku wyglądało to przerażająco, jak każdy z tych małolatów uderzał w klapę. To dlatego, że oni nawet nie chcieli sprawdzić jak działa ta bramka, bo po prostu wiedzą jak to powinno być, jak szybko powinno opaść i co trzeba robić. Mają zaledwie po kilka lat, a w ich głowach jest już tak silnie zakorzeniona procedura startowa. Są od dziecka doskonale przygotowywani. Pozostaje tylko pozazdrościć. Ciekawe było też np. to, że w 8 latkach drugie miejsce zajęła dziewczynka (młodsze kategorie były koedukacyjne). Zastanawia mnie, czy jak masz osiem lat to przegrana z dziewczyną boli bardziej czy mniej. Choć pewnie to raczej nic przyjemnego ;)

Jeśli chodzi o wydarzenia w starszych grupach, to super że Szymon Biadacz wygrał z Danielem Havelą. Ja osobiście raczej się tego nie spodziewałem, bo Dan to całkiem niezły zawodnik. Najciekawiej było natomiast w elicie. Każdy eliminacyjny wyścig wygrał inny zawodnik. Pierwszy wygrał Bartek Giemza, drugi Gustaw Dądela, a trzeci Ales Handzel. W finale mogło się więc wydarzyć wszystko. Gustaw jednak wytrzymał presję i dojechał przed Bartkiem. Świetnie śledzi się rywalizację tych dwóch zawodników. Za dwa lata dołączy do nich jeszcze Szymon Biadacz, więc już w ogóle będzie super. Oby tylko kontuzje ich omijały! Oczywiście jest jeszcze reszta, która choć co prawda trochę odstaje, to oczywiście ciągle ma jeszcze szanse ich dogonić i na to bardzo liczę.

Zawsze hejtowałem bmxy, bo są nudne i nie wiadomo kto jedzie po torze. Choć dalej uważam, że widowiskowością daleko im do 4X, to jednak muszę przyznać, że trochę się wkręciłem. Że nawet poczułem pewne emocje oglądając zmagania zawodników, a szczególnie tych w elicie. Może w końcu zacznę interesować się bardziej tym śmiesznym sportem :) Marzy mi się, żeby w każdej kategorii było co najmniej 16 zawodników. Ale wiem że tego doczekam.

Zawody w Wodzisławiu Śląskim bardzo udane.

Może co będzie z tego Polskiego BMX Racingu. Oby!

Mój debiut w roli komentatora :)
źródło: https://goo.gl/photos/n8LHQ6LsANwECEj28



Foteczki:
https://goo.gl/photos/n8LHQ6LsANwECEj28
http://bmx-opava.rajce.idnes.cz/6.9.2015_BMX_Polsko
http://www.tuwodzislaw.pl/fotogaleria,najlepsi-zawodnicy-bmx-racing-na-zawodach-w-rpr,fot5-7-1405.html


wtorek, 1 września 2015

Wisła, Stożek + Ustroń, Palenica

Za dwa tygodnie Mistrzostwa Europy DH, więc wybraliśmy się sprawdzić jak wygląda Stożek przed tą wielką imprezą.

W Wiśle nie byłem już bardzo długo, ale zawsze kojarzyłem to miejsce jako przyjazne rowerzystom - to się nie zmieniło. Dobre ceny, miła obsługa i smaczne spaghetti za 9zł.

Trasa na Mistrzostwa Europy jest na prawdę konkretna. Są duże hopy, korzenie, rockgardeny i bardzo strome fragmenty, więc wstydu nie będzie. Trasa jest taka jak powinna być. Ja na moim enduro miałem problem, żeby ją bezproblemowo pokonać. Są miejsca w których jeśli się zatrzymasz, to już bez zejścia z roweru nie ruszysz. Bardzo dobrze jednak, że chłopaki się nie ograniczają. Nie raz już widziałem w internecie jakieś narzekania, na to że hopy za duże albo za trudne, ale aktualnie moim zdaniem nie ma się do czego przyczepić. Może jedynie ostatnia hopa mogłaby mieć dłuższe lądowanie, ale to tylko na oko, bo nie latałem. 13 września oczywiście jadę pooglądać na żywo i szczerze mówiąc, to już nie umiem się doczekać. Przy okazji nabrałem opinii, że trasa na której w tym roku odbyły się Mistrzostwa Polski DH, chyba nie do końca była godna tej rangi imprezy. To w Wiśle jest prawdziwa trasa DH. Ta w Kasinie jest amatorska. Jeśli ktoś po Kasinie wyrobiłby sobie opinię, że downhill wcale nie jest taki trudny jak się wydaje, to na Stożku mocno by się zaskoczył.

Zresztą zobaczcie dzisiejszego helmetcama:


Ze względu na poziom trasy dh, więcej pojeździłem po A-linie. Ten jest w porządku, ale trochę zaniedbany. Nie wiem czy nikt go nie używa, czy po prostu nie ma teraz czasu, żeby się nim zająć, ale cieszyłbym się jakby był w lepszym stanie. No i może przydałoby się więcej hopek w dolnych partiach trasy. Na pewno linia ma większy potencjał.

Na Stożku zrobiliśmy 7 zjazdów i to było w sam raz. Trase DH oczywiście można katować dłużej, bo jest tam sporo rzeczy do opanowania, ale na jazdę z przewagą a-line'a wystarczyło, żeby się nie znudzić.

Później uderzyliśmy na Palenicę. Słyszałem trochę negatywnych opinii, więc jechałem z lekko sceptycznym nastawieniem, ale po testach uważam, że nie ma tragedii. Na moim rowerze w zasadzie mogę tam pojeździć więcej niż na Stożku. Przy wyciągu jest info że mamy do dyspozycji 8 tras ale to nie prawda. Na miejscu spotkaliśmy chłopaków z Oświęcimia, którzy powiedzieli nam, że przywieźli swoje łopaty i grabki i posprzątali trochę trasę, dlatego uszanowanie dla nich za chęci, bo nie oni powinni to robić. Oczywiście takie rzeczy jak dwie duże dziury w drewnianej kładce są niedopuszczalne! Ogólnie na Palenicy jest kilka opcji zjazdu (niestety bardzo podobnych), jest też trochę dropów i gapów (choć te są raczej dla wprawionych), więc jest tam co robić przynajmniej przez 5 zjazdów.

Na obydwu miejscówkach nie ma niestety żadnej płynnej trasy, a po moich kilku wypadach widzę, że takie mi najbardziej odpowiadają. I Stożek i Palenica mają trasy, na których trzeba trochę walczyć z rowerem i mocno uważać na zakrętach. A wystarczyłoby czasem zrobić po prostu trochę wyższe bandy.

Opcja z połączeniem obydwu miejscówek podczas jednego wyjazdu wydaje się być idealna. 5-7 zjazdów na Stożku i kolejne 5-7 na Palenicy, pozwala wystarczająco się najeździć i nie wynudzić. Na cały dzień wyłącznie do Wisły lub do Ustronia bym się jednak nie wybrał. Trzymam mocno kciuki za rozwój tych miejscówek, bo super byłoby mieć gdzieś w pobliżu chociaż jedną szeroką trasę, z wysokimi bandami i większą ilością hopek.

No i mocno zachęcam żeby wybrać się 13 września na Mistrzostwa Europy, bo jestem pewien, że to będą dobre zawody.



poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Antidote Bikepark, Kasina Wielka - wrażenia

Poprzednio Ruzomberok i Kouty, więc w niedzielę nadszedł w końcu czas by odwiedzić coś w Polsce. Tym razem na cel obraliśmy Antidote Bikepark w Kasinie Wielkiej na Śnieżnicy, przez wielu nazywanym najlepszym bikeparkiem w Polsce. Także oczekiwania mieliśmy spore.

Karnet całodniowy 60zł (można płacić kartą), ale oczywiście na dzień dobry niemiła niespodzianka. Przymusowe 15zł za nikomu niepotrzebną "kartę partnerską". Na stronie bikeparku informacji w cenniku o tym brak, a teraz dopiero widzę, że opłata jest ukryta w regulaminie. Do tego jeszcze wypisywanie jakichś dokumentów. Ciekawe czy narciarzom też każą podpisywać oświadczenia. Ja nie lubię się dzielić swoimi danymi osobowymi tam gdzie to nie jest konieczne. Karta nazywana partnerską ale to raczej zwykłe naciąganie niż partnerstwo, bo co to niby za partnerstwo gdzie ja dopłacam 25% ceny karnetu, a w zamian nie mam żadnych korzyści? Dziwne, no ale trudno, jesteśmy w końcu Polsce. Na szczęście miła pani w kasie ratuje sytuację i jej to pewnie byśmy nawet stówkę zapłacili, gdyby nas poprosiła :)

Na górę wjeżdżaliśmy wyciągiem jakieś 153 lata. W bikeparku są 4 trasy, więc na początek wybraliśmy którąś z nich. Nie powiem którą, bo nie wiem, bo trasy są kompletnie nieoznaczone. W każdym bądź razie skręciliśmy w prawą stronę stoku i wybraliśmy jedną z 3 band, które są rozjazdem na różne trasy. Dojechaliśmy do końca w tak krótkim czasie, że każdy z nas zastanawiał się o co chodzi. To już? Czemu trasa się skończyła? Niestety tak po prostu jest. No to znów na górę.

W tym miejscu normalnie opisałbym osobno każdą trasę, żeby stworzyć pogląd tego co bikepark nam oferuje. Tyle, że musiałbym napisać 4 razy to samo, bo wszystkie trasy są niemal identyczne. Wszystkie są szybkie, mają różne mniejsze i większe hopki i trochę zakrętów. Niestety bandy są niskie i niestety nie przypominam sobie takiej w której czułbym się bezpiecznie. W każdym zakręcie mogłem się spodziewać, że stracę przyczepność na luźnych kamieniach lub wjeżdżając w jakaś dziurę. Można mi zarzucać, że nie umiem jeździć, ale to nie ma znaczenia, bo skoro jedna z tras nazywa się "fun track" to przynajmniej na niej zakręty powinny być bezpieczne. No i niestety wszystkie trasy są na prawdę cholernie krótkie. Jeśli miałbym jednak wskazać najlepszą, to jest to "Biotop Blue Line". Nie wiem jak często ktoś się tam zajmuje trasami, ale wczoraj wszystkie były trochę zaniedbane.

Na stronie internetowej bikeparku, przy mapce, widnieje opis, że trasy są na poziomie średnio-zaawansowanym (swoją drogą ciekawe czemu napisali to po angielsku, skoro cała strona jest po Polsku?) i z tym się w pełni zgadzam. Trasy nie są ani proste, ani trudne. Takie dla każdego kto już trochę jeździ na rowerze. I to jest według mnie akurat plus tego miejsca.

Jedziemy biotopem. Nagrywa Kuba


Mimo wszystko bawiłem się dobrze i nie chciałem pisać krytycznej opinii, no ale jeśli miejscówka aspiruje do miana najlepszej w Polsce, to powinna dać z siebie trochę więcej. Powinna być bardziej zadbana i przede wszystkim oferować większą różnorodność. Jeśli mieszkałbym w Krakowie, to pewnie bym się cieszył, że 50km ode mnie jest taki bikepark, ale mieszkam w Rybniku i w promieniu 150km są lepsze alternatywy. Wydaje mi się, że mieliśmy co do tego miejsca zbyt duże oczekiwania i chyba przez to trochę się zawiedliśmy. Być może zachwycałbym się tym miejscem gdybym wcześniej nie był w Koutach, czy Ruzomberku. A tak to wiem, że ponownie wybiorę się tam najwcześniej dopiero w przyszłym roku, już bez huraoptymizmu i tylko po to, żeby zobaczyć czy coś się zmieniło na lepsze.

W każdym bądź razie wybrać się na pewno trzeba, żeby wyrobić sobie własna opinię. Ludzie z którymi rozmawiałem na ogół są zadowoleni i chwalą bikepark, więc może to ja tylko ględzę jak jakiś upierdliwy grubiorz. Są cztery trasy i mimo, że są takie same, to są wystarczająco w porządku, żeby nie umrzeć z nudów. Jak ktoś lubi szybką jazdę, to jest to na pewno bikepark dla niego. Ja sobie pojeździłem. Było spoko, ale "dupy nie urywa". Liczę jednak, że bikepark się rozwinie, bo ma potencjał.

Antidote Bikepark

Pozdrowienia dla chłopaków z baru na górze, którzy robią smaczne fryty i dobre zapiekanki za piątaka oraz dla pani doktor z kasy. Ekipa na medal!

sobota, 15 sierpnia 2015

Muzeum ognia w Żorach

Dziś odwiedziłem niedawno wybudowane Muzeum Ognia w Żorach.
Krótko powiem, że warto się wybrać. Muzeum jest interaktywne, czekają na nas różne zadania, a przy okazji mamy do czynienia z masą przeróżnych ciekawostek związanych z ogniem. Ogień to tak rozległe pojęcie, że mocno zastanawiało mnie, co konkretnie można zrobić, żeby przedstawić go w ciekawej formie. W muzeum w Żorach się tu udało. Spędziłem tam prawie półtora godziny, a mógłbym być tam nawet trochę dłużej. Polecam!


Później byłem też w miasteczku Twing Pigs, bo jak się okazało w piątki i soboty do końca sierpnia od 18:00-19:00 atrakcje są darmowe. No to wypróbowaliśmy to co zdążyliśmy, czyli diabelski młyn, wahadło, rollercoaster i kino 5D. Boże chroń mnie przed ponownym pójściem na filmy 4D czy 5D. Przypuszczam, że wszędzie wygląda to tak samo - brak synchronizacji ekran-fotel i jedyna przyjemność to jak nas pryśnie woda. NUDY! Rollercoaster też nudny. Diabelski młyn i wahadło były w porządku. Na kręcące beczki i kopalnie się nie załapaliśmy. Bilety do twingpigs są chyba drogie, więc jeśli macie zapłacić to nie polecam, bo słaby "fun" dla dużych dzieci.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Bikepark Malinô Brdo, Ružomberok - moje wrażenia

Na Słowację jechałem z nastawieniem, że jadę do najlepszego bikeparku w promieniu 200km. Czy tak było? Było dobrze, ale nie znakomicie - a to wszystko przez szczegóły. (tl;dr na końcu)

Dojazd z Rybnika jest bardzo dobry, na trasie przez Cieszyn, Czadcę i Ziline cały czas jedzie się po równych drogach. Ruch rano również był znikomy. Wyjechaliśmy o 6:20 i byliśmy na miejscu o 9:30. Gdzieś tam na Słowacji można wjechać na autostradę i ominąć Ziline, ale jest płatna i z tego co widziałem najtańsza 10 dniowa winieta kosztuje €10, więc to się nam średnio opłacało.

Bardzo ucieszyło nas że parking jest pod samiutkim wyciągiem. To zawsze wiele ułatwia, bo nie trzeba daleko jeździć po narzędzia, wodę czy cokolwiek innego. Poszliśmy więc kupić bilet i tutaj pierwsze niemiłe zaskoczenie. Na stronie przeczytaliśmy, że karnet jednodniowy będzie nas kosztował €13, bez względu na wiek. Dziś już wiem, że zakładka z cennikiem dla polskiego języka na stronie jest nie zaktualizowana. Bilet ulgowy kosztował €15 a normalny aż €19. Do tego jeszcze €2 zwrotnej kaucji za karnet. Ja na szczęście mam i legitymację studencką i karte euro26, więc łącznie z kaucją wyszło mnie to 74zł. W kasie można płacić kartą.

Wyciąg to kolejka gondolowa. Z rowerem wchodzi się do środka, a co drugi wagonik ma na krzesłach plandekę i do takiego można wejść we dwóch. Podróżowanie gondolą ma swoje wady i zalety. Na pewno jest wygodnie - jak jedziemy samemu to można się położyć (ja na krzesełkowych się boję), rower się o nic nie obija, no i gdyby padało to jesteśmy bezpieczni. Natomiast niestety w taki upał wchodzimy trochę jak do piekarnika. W ruzomberku wyciąg się trochę wlecze, ale przynajmniej możemy przez ten czas odpocząć.

Widok spod wyciągu
Na szczycie mamy w czym wybierać. Tras jest całkiem sporo. My na początek wybraliśmy niebieski "Modrý zamat". Jest to szybka trasa z wieloma zakrętami i hopkami. Niektórzy nazywali ją A-linem". Nawierzchnia jest mocno kamienista, ale na szczęście luźnych kamieni za dużo nie było. Mnie osobiście się ta trasą bardzo dobrze jeździło. Miała tylko jeden mankament - w pewnym momencie aby kontynuować zjazd, trzeba było podjechać pod górkę. Dobrze że mam reverb'a, więc tylko dźwignąłem go do góry i powolutku sobie podjechałem, natomiast chłopaki na zjazdówkach trochę się namęczyli. Po podjeździe jest rozjazd na czarny Bidasken (nie pojechaliśmy tam ani razu), albo dalej na modrym zamat. (Gdzieś jeszcze był zjazd na niebieskiego "Low rydera", ale nazwa nas nie zachęciła, więc też go nie sprawdziliśmy - trochę szkoda bo mógł być całkiem spoko). Na końcu modrego zamatu jest znów bardzo bardzo szybka sekcja band i hopek, tylko tym razem już bez kamieni. Można tam poczuć niezły flow.

Jak ktoś nie chce jeździć pod górkę, co jest raczej zrozumiałe, to na jednym z zakrętów modrego zamatu można skręcić na czerwonego "Monster Doga" i jest to dobry pomysł. Ta trasa jest bardziej zjazdowa, ma kilka hopek i też daje dużo frajdy. Potem tak właśnie jeździliśmy - Modry Zamat i zjazd na Monster Doga.

Inną opcją jest niebieski Blizzard. Tak nam się podobały poprzednie trasy, że dopiero po kilku zjazdach postanowiliśmy spróbować Blizzarda. Na początku trasy myślałem, że straciliśmy czas. Wycieczka jak po bułki do sklepu - nuda. Z każdym kolejnym metrem było jednak co raz lepiej lepiej. Frajda zaczęła się od jazdy na wprost przez polanę, na maksymalnej prędkości. Potem zjeżdżamy od lasu i odtąd jedzie się już zupełnie inaczej. Trasa robi się zdecydowanie wolniejsza, ale za to super techniczna. Jazda po wystających korzeniach i sporej ilości kamieni - powoli ale mega przyjemnie. Takie idealne enduro, z tym że cały czas jedziemy z górki. Dodatkowo na końcu wpadamy na wspomniany wyżej najszybszy fragment Modrego Zamatu, co dodatkowo podnosi wrażania z tej trasy.

Blizzard jest zupełnie inny niż Modry Zamat. MZ bardzo szybki, z różnymi hopkami, Blizzard natomiast dłuższy i bardzo techniczny. Z tego powodu trasy idealnie się uzupełniają. Raz możemy pojechać szybką, a innym razem techniczną.


Co do czarnych tras, to żadnej nie spróbowaliśmy. A też jest ich kilka. Na którąś z nich ludzie narzekali, że trochę zaniedbana, ale nie potrafię się do tego ustosunkować. "Intro" chyba jest znośne nawet na mniejsze rowery, natomiast jak spytaliśmy spotkanego Czecha o "Pro dh" i "NZ", to powiedział, że dla niego "to je moc brutalne", ale to był raczej bardziej zajawkowicz niż pro rider, więc myślę, że zjazdowcy powinni śmiało przynajmniej prodh spróbować. Na tej trasie rozgrywane były chyba mistrzostwa Słowacji w dh.
"NZ" z kolei jest chyba najbardziej hardkorową trasą w parku. Tylko słuchaliśmy o nim opowieści i nawet nie przyszło nam przez myśl żeby tam jechać, bo podobno jak się nie jest uberkozakiem, to trzeba w kilku miejscach schodzić z roweru. A i tak ciężko wtedy zejść.

Mieliśmy też niestety trochę przygód z podziurawionymi dętkami. Pierwsze snake'a złapał Melon, potem Prosty, następnie poznany na miejscu Polak, a i po drodze kilkakrotnie mijaliśmy pechowców. I tutaj ważna uwaga! Koniecznie zabierajcie ze sobą dętki - najlepiej ze trzy i jeszcze łatki, bo jak przyjdzie wam kupić na miejscu to będziecie płakać. W sklepie pod wyciągiem za dętkę liczą sobie 10 EURO! I to za jakąś totalnie zwykłą dętkę. W mojej opinii jest to chamskie żerowanie na rowerzystach i takie coś nie powinno mieć miejsca w bikeparku, który z założenia powinien być maksymalnie przyjazny rowerzystom. Duży minus za to - mocno mnie to zraziło. Na szczęście jeden Polak odsprzedał nam swoją zapasową dętkę za polską dyszkę, także wielkie dzięki dla niego!

Na szczęście nie nudziliśmy się, zmęczyliśmy się, więc dla mnie wypad był udany. Po wszystkim podjechaliśmy jeszcze do pobliskiej pizzerii, gdzie pizza kosztuje zabójcze €2.99 lub €3.99 (zjeżdżamy spod wyciągu do ronda, na rondzie w lewo i kawałek pod górką jest ta pizzeria). Na moje oko miała 32cm - kupiliśmy 3 pizze na 4 osoby, do tego 4 x 0.5L coli po €1 i nie czuliśmy się głodni. Pizza smaczna i na cienkim cieście. Można tam zapłacić kartą.

Warto jeszcze dodać że:

- przy parkingu jest zbiornik wody, który można nazwać basenem i można się tam wykąpać w upalny dzień (woda jest dość zimna i zamulona ale i tak przyciąga plażowiczów),
- w punktach gastronomicznych przy wyciągu nie można płacić kartą,
- jeśli bierzemy nocleg w Dari, to mamy 30% rabatu na wyciąg (nie wiem czy nocleg nie musi być dwudniowy),
- u góry, przy wyciągu są szafki z kluczykiem za 0.5€.

Plaża pod wyciągiem


Ze względu na cenę, przez wakacje lepiej chyba odwiedzić Kouty. Kouty są naprawdę super. Ružomberok jest w porządku, ale droższy i chyba nie tak przyjazny. W obydwu bikeparkach mi się podobało. Charakterystyka tras jest zupełnie inna. W Koutach np nie ma takiej technicznej trasy jak Blizzard w Ruzomberku, z Kolei A-line w Koutach jest bardziej wypieszczony niż ten w Ruzomberku. W Koutach mamy też dużo szybszy wyciąg, ale z parkingu trzeba do niego trochę podejść pod niemałą górkę. Najważniejsze jednak, że i w jednym i w drugim bikeparku jeśli chodzi o jeżdżenie to nie ma lipy!




W skrócie o Malino Brdo:
- W wakacje (lipiec/sierpień) karnety są drogie - ulgowy €15, normalny €19, polecam więc wybrać się w czerwcu lub we wrześniu (bilety po €13)
- Wystarczająca ilość tras, żeby ani trochę się nie nudzić.
- Trasy o różnym poziomie trudności, np szybki A-line (Modry Zamat), długie techniczne enduro (Blizzard), "moc brutalna" NZ lub ProDH i jeszcze kilka innych (więcej informacji można przeczytać tutaj: http://www.skipark.sk/pl/Bikepark/Bikepark/Trasy)
- Dętki za 10 EURO!!1!1!!
- Nie można płacić kartą za jedzenie przy wyciągu.
- Wyciąg gondola (piekarnik), w środku plandeka na fotelach, żeby się nie przejmować brudem. Nikt nie robi problemów rowerzystom, ale wygląda na to że to standard za granicą.
- jest woda do której można się wpakować po treningu
- w pobliżu można tanio zjeść

Strona bikeparku Malinô Brdo: http://www.skipark.sk/pl/Bikepark

czwartek, 6 sierpnia 2015

Astra J Sports Tourer + bagażnik dachowy GM

Kupiłem używany oryginalny oplowski bagażnik na dach do mojej astry kombi. Nie znalazłem nigdzie zdjęcia tego jak to wygląda na samochodzie więc wrzucam.

Opel Astra J Sports Tourer z bagażnikiem dachowym GM (13312192) na relingi zintegrowane:

Astra J Sports Tourer + GM roof racks

Astra J Sports Tourer + GM roof racks

Astra J Sports Tourer + GM roof racks


W mojej opinii belki są całkiem w porządku. Montaż jest bardzo prosty. W zestawie jest klucz imbusowy z wskaźnikiem siły nacisku, co pomaga nam nie zerwać gwintu. Jestem jedynie zaskoczony, że belki nie blokują się w tych specjalnych otworach w relingach. Nie wiem więc, do czego te otwory są tam przygotowane. Może pełnią tylko funkcję orientacyjną, żebyśmy wiedzieli gdzie mniej więcej umieścić bagażnik.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Bikepark Kouty

Trek Slash kupiony. Trzeba jeździć. Trzeba testować. Pierwsza górska wyprawa - czeski Bikepark Kouty.

Wyjazd o 6:00 rano, śniadanie w mcdonaldzie, przerwa na mandacik i chwilę przed 10:00 byliśmy na miejscu. Cena jednodniowego karnetu studenckiego to 300 koron (45zł), normalny jest 70 koron droższy (czyli kosztuje jakieś 55zł). Można jeszcze kupić bilet na 12 zjazdów (ale chyba nie warto), na 6 (kosztuje tyle samo co jednodniowy), lub 2 i 3 dniowe. Za wszystko można zapłacić kartą, także nie trzeba brać ze sobą czeskiej gotówki. Do ceny karnetu jest doliczane jeszcze 100 koron kaucji za karnet, które niestety dostajemy potem z powrotem w gotówce (można za to kupić np czeskie pamiątki tj. Kofola 2L + czekolada Studencka + lentilky  + jakiś batonik żeby dobić do 100czk ;) ). Warto jeszcze dodać, że tuż przy kasach jest restauracja z przystępnymi cenami i darmowe czyste toalety. Przy kasie jest też sklep rowerowy i wypożyczalnia rowerów Specialized, ale taka przyjemność niestety trochę kosztuje. Do tego podobno gdzieś tam na górze jest jakiś bardzo długi asfaltowy tor na rolki ale nie wiem dokładnie o co chodzi, bo nie chciało mi się jechać zobaczyć.

Rozpakowaliśmy się i poszliśmy na wyciąg. Ten jest nowoczesny - 6 osobowa kanapa, z boku hak na rower, a miejsca o które rower mógłby się obijać zabezpieczone gąbką. Nie musimy się przejmować pakowaniem roweru, bo zajmują się tym panowie z obsługi. Dajemy im rower, siadamy wygodnie na krzesełku, a oni wieszają nasz rower na hak. U góry inny pracownik go ściąga i nam podaje. Tam z kolei jesteśmy bardzo szybko, bo wyciąg jedzie z prędkością aż 5m/s (18km/h), dojeżdżamy więc w kilka minut.

Do wyboru mamy 4 trasy, jednak ponieważ się przecinają, to można zacząć jedną, a potem zjechać na inną, co daje nam do wyboru kilka kombinacji. Zjechaliśmy chyba 7 czy 8 razy i nie odwiedziliśmy wszystkich fragmentów.

Mapka na sezon 2015


Trasy są bardzo zadbane. Jest jeden bardzo długi odcinek przez las z wieloma bandami i wszystkie z nich były dobrze ubite i pozamiatane. Jazda jest super płynna. Wielką frajdę sprawia wpadanie z jednego długiego zakrętu w kolejny, bez strachu, że zaraz skończymy na drzewie. Widać, że ktoś tam o to wszystko dba i są tego efekty bo rowerzystów przyjeżdża sporo (w tym dużo Polaków). Jedynie ta dzika seria band pod wyciągiem mogłaby być trochę poprawiona, bo teraz kończy się sekcją luźnych kamieni, przez którą trochę trudniej napędzić się na hopki, ale też nie ma tragedii. A sama sekcja to niezły rollercoaster! Trzeba trochę poćwiczyć żeby to dobrze opanować.

Bikepark jest jak najbardziej przystępny pod rowery enduro. Jeśli ktoś chce sobie po prostu pojeździć to będzie bardzo zadowolony. Są sekcje band, są sekcje korzeni i są sekcje hopek, zarówno większych jak i nieco mniejszych. Jest też rockgarden. Trasy nie są ani ultra łatwe ani ultra trudne. Przez to że jest tak wiele możliwości, każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośnicy typowego dh również nie będą narzekać. Spokojnie można wybrać się na cały dzień i gwarantuję, że nudy nie będzie. Bardzo fajnie, że prawie wszystkie hopki to stoliki i że jest ich całkiem sporo - przez to można sobie dużo i bezpiecznie polatać.

Na razie nie bardzo mam do czego porównać to miejsce, bo byłem w tym roku tylko w Kluszkowcach, no a w tym wypadku to nawet nie bardzo jest co porównywać. Niestety kluszkowy "A-line" i jedna trasa dh ni jak się mają do tego wszystkiego co spotkamy w Koutach.

Ja bawiłem się świetnie. Rower sprawdził się doskonale. Na pewno jeszcze nie raz odwiedzę Kouty, ale pierwsze chcę pojeździć po Polskich miejscówkach, żeby wyrobić sobie na ich temat własną opinię. Najbliższe plany kierują mnie jednak w stronę słowackiego Rużomberka. Oby się udało :)

Kouty bardzo polecam!

czwartek, 16 lipca 2015

Po zawodach

W ciągu ostatnich 3 tygodni miałem okazję odwiedzić 3 rowerowe imprezy Wombat Dirt Jumping Cup w Wodzisławiu Śląskim, Rybnik Four Cross Cup w Rybniku i Beskidia Downhill Cup w Ustroniu, na Palenicy. W każdej z tych imprez występowałem w innym charakterze. W Wodzisławiu byłem pomagierem, w Rybniku zawodnikiem, a na Palenicy widzem.

Wombat Dirt Jumping Cup był ekstra. Zawody były rozplanowane na cały dzień, a upał był niesamowity. Przez chwilę nawet baliśmy się, że z tego powodu frekwencja nie dopisze ale jak przyszło do finałów to rynek się zapełnił. Nawet pani pracująca w Żabce powiedziała, że specjalnie poszła na rano, żeby zobaczyć zawody. Widok z platformy startowej, na pełen ludzi rynek sprawia, że od razu pojawia się uśmiech na ustach i cieszysz się, że tylu przypadkowych ludzi chce oglądać rowerowe akrobacje. Zawodnicy też nie zawiedli. Bardzo dobrze, że nie trzeba sprowadzać gwiazd zza granicy, żeby oglądać przejazdy na wysokim poziomie - nasi rodzimi dirtowcy potrafią zrobić bardzo dobry show. Muszę też powiedzieć, że zawsze wydawało mi się że to trochę gwiazdki i buce, ale tak na prawdę pierwszy raz miałem z nimi bezpośredni kontakt i okazało się, że to jednak w porządku chłopaki :) Zawody stały na bardzo wysokim poziomie, niezły był też konkurs na best trick, w którym rozkręcili się Czesi, a szczególnie Dan Miler, który zrobił double backflipa i kompletnie szalony trik - cork 720 no hander (a może to był 360 backflip no hander - nie bardzo odróżniam ;)). Trochę poznałem cykl Wombat DJC od kuchni i jestem pod wrażeniem niezwykle profesjonalnego podejścia do spraw zawodników. Jest to na takim poziomie, jakiego w Polsce nigdy wcześniej nie widziałem, ale kto wie - może po prostu za mało widziałem. Szkoda, że pewnie nie będzie już szansy wprowadzić podobnych standardów w 4X, ale może kiedyś się uda z powoli rozwijającym się BMX Racingiem. Oby. Ważne, że impreza w Wodzisławiu Śląskim wypadała na tyle dobrze, że zapowiada się, że za rok tam powróci. I to chyba z jeszcze większą pompą :)

Widok z podestu startowego na Wodzisławski rynek podczas DJC

Kolejne zawody to moja ulubiona liga Rybnika, czyli Rybnik Four Cross Cup, ostatnia ostoja four crossu w kraju, w której zawsze z przyjemnością biorę udział. Oczywiście jest to impreza maksymalnie lokalna, na którą co prawda czasem wpadają goście z poza miasta, ale którą niestety czasem olewają nawet miejscowi zawodnicy. Jednak chyba jeszcze nigdy nie było tak, żeby się ósemka nie zebrała, a to wystarczy do ścigania. Tym razem osób było 10. (W sumie jak popatrzeć na jakieś polskie bmx racingi czy kat. Elita w dh, to 10 osób to nie jest jakoś super mało). 10 osób wystarczy, żeby zrobić 5 wyścigów dla każdego (prócz tej nieszczęsnej dwójki która musi odpaść w eliminacjach). Ja na szczęście eliminacje przeszedłem, więc od razu był półfinał, a z moją formą to już nie przelewki... W półfinale Szymon Smołka i Arek Holewik, pierwszego wiadomo, że nie dogonię ale pokonać tego drugiego to był mój cel. Arek ostatnio jest na fali - odnosi co raz więcej sukcesów, w tym między innymi wicemistrzostwo Polski w bmxach z przed tygodnia. Trochę się więc zdziwił jak mu uciekłem ze startu i już do końca nie dałem się wyprzedzić, co tak na prawdę uznaję za swój największy sukces tego dnia :) No i udało się, był finał - pierwszy od dawna. I tu mega niespodzianka - impreza lokalna, a ja poczułem straszną tremę - stres i nogi miękkie. Zupełnie się tego nie spodziewałem. Bardzo chciałem ale nie umiałem. Start fatalny. Gdyby nie gleba Pawła na pierwszej bandzie to na bank skończyłbym na czwartym miejscu. No ale nie ma co się dziwić - jak się tak nie wiele jeździ na rowerze, to obecność w finale ligi rybnika, to coś na prawdę wielkiego! Zresztą nawet jak byłbym czwarty to i tak bym się cieszył, a że udało się skończyć wyżej to już maksymalny powód do dumy. Kocham Rybnik Four Cross Cup, bo tu zawsze dzieje się coś nieprzewidzianego.

Podium Ligi Rybnika


Trzecie zawody, które odwiedziłem to Beskidia Downhill Cup. Tu byłem tylko pooglądać zmagania kolegów. Po trasie nie jeździłem, ale wydawała się dość prosta. Nie było takich miejsc w których stałbym i trzymał się za głowę zastanawiając jak to możliwe, że oni to przejeżdżają z taką prędkością. Generalnie oglądanie zawodów dh, czy to w relacjach z pucharu świata, czy to na żywo przez większość czasu jest nudne - nie to co umierający four cross :( Ale zwiedziłem trasę, zrelaksowałem się na polance, więc było okej. Koledzy mówią, że im sie podobało, że trasa dobra i że zawody są w porządku, więc im wierzę. Wydaje mi się jednak, że był trochę niska frekwencja, że brakowało kilku najlepszych zawodników. Nie jestem w temacie ale wygląda to z zewnątrz jakby zaczęły się robić jakieś podziały i jedni jeżdżą tylko tu, drudzy tam, a inni wcale. A może po prostu generalnie mniej ludzi startuje w zawodach i stąd to wrażenie. Dla mnie beskidia całkiem fajna - wydawało mi się, że panuje taki luźny przyjazny klimat. Kto wie, może też kiedyś wezmę udział, choć jakoś do zawodów zjazdowych specjalnie mnie nie ciągnie.

Relaks na polance z widokiem na trasę
 
Także trochę się w kraju dzieje. Do tego za tydzień w niedzielę, ścigamy się w ramach ligi Rybnika w Wodzisławiu podczas otwarcia toru bmx racing. Potem może pojadę do warszawy na trzecią i ostatnią w tym roku edycję Wombat Dirt Jumping Cup, a dalej się zobaczy.

Pozdrawiam

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Trikatuka - aplikacja do migracji playlist Spotify

Ten post dotyczy starej wersji aplikacji. Nowa dostępna jest tu:
http://aknowakowski.blogspot.com/p/trikatuka-spotify-migration-tool.html


Przez ostatnie kilka dni pisałem proste narzędzie do migracji playlist w Spotify z jednego konta na drugie. Zrobiłem działającą wersję, nazwałem ją Trikatuka, wrzuciłem na githuba i postanowiłem się podzielić :)

Trikatuka - screenshot


Początkowo miał to być prosty skrypt który zrobiłby wszystko od początku do końca, ale z powodu ograniczeń API Spotify zwykłym konsolowym skryptem nie jest. Tzn może nie tyle z powodu ograniczeń co po prostu ze sposobu działania api. Ponieważ api spotify potrzebuje do autentykacji zwrotnego urla, to i tak musiałem postawić jakiś serwer, a jak już postawiłem to dorobiłem interfejs i ostatecznie wyszła z tego mini web aplikacja.

Aplikację napisałem w Pythonie, z którym nie mam zbyt wiele doświadczenia. Odczucia jak zwykle po pracy z Pythonem mam mieszane. Niby wszystko fajnie ale przez to, że nie do końca znam różne triki i właściwości, cały czas towarzyszy mi poczucie, że można lepiej. Ciągle nie wiem czy lubię Pythona. Mam wrażenie, że jest ekstra do szybkich małych skryptów, ale do większych rzeczy już tak przyjazny nie jest. Dobrze, że jest tak popularny, więc w razie problemów, szybko można znaleźć rozwiązanie.

Do obsługi requestów użyłem lekkiej biblioteki "web.py". Dość łatwa w obsłudze, wspiera template'y i ma różne przydatne funkcjonalności, ale niestety ma średnio czytelną dokumentację. Dla takiej małej aplikacji chyba nadaje się lepiej niż np. Django, którego co prawda nigdy nie używałem, ale takie mam przeczucie :P Świadomie nie użyłem Angulara (a mam z nim już trochę doświadczenia), żeby spróbować czegoś nowego. A w zasadzie starego, bo nie dołączyłem nawet jQuery, więc w kodzie jest czysty JavaScript :) Na szczęście JavaScriptu jest bardzo mało, więc nie było to jakoś mocno uciążliwe. Żeby to wszystko jako tako wyglądało użyłem UIkita - bo lubię, go bardziej niż Bootstrapa.
Myślę jednak, że następnym razem jak będę pisał coś podobnego to chyba zdecyduję się na pisanie w Groovy'm, do części serwerowej użyje dość młodego projektu Ratpack no i jednak nie zrezygnuję z Angulara ;) Ale co będzie następne i kiedy to będzie, nie mam pojęcia.

Co do samej aplikacji, to generalnie działa na tyle, że można używać jej do tego do czego została stworzona. Na moich playlistach działała tak jakbym tego oczekiwał. Współtworzone playlisty zaczyna obserwować, a publiczne i prywatne kopiuje. Także jeśli komuś jest potrzebne narzędzia do przenoszenia playlist w spotify między dwoma różnymi kontami, to myślę, że ten programik będzie przydatny i pomoże zaoszczędzić trochę czasu. Gdyby coś nie działało to proszę o zgłoszenie na githubie lub tweeta. Jeśli ktoś ma jakieś pomysły to też czekam.

Aplikacja i instrukcja użycia jest tutaj: http://aknowakowski.blogspot.com/p/trikatuka.html

Pozdrawiam

czwartek, 21 maja 2015

Adapter Wifi Ralink i Raspberry Pi

Kupiłem kilka dni temu nano adapter wifi na usb z aliexpressu - po prostu jakiś najtańszy chiński noname (na allegro sprzedawane są po ok. 15zł). Zapłaciłem niecałe 2 dolary z wysyłką i o dziwo paczka dotarła w 7 dni. Zakupu dokonałem z myślą włożenia modułu do mojego Raspberry Pi 2 B, po to żeby generalnie ułatwić sobie z nim pracę.

Nano adapter wifi który otrzymałem. Wyświetla się jako Ralink


O ile moduł zadziałał bez problemu z Windowsem 8, o tyle w przypadku Raspbiana już tak kolorowo nie było. Problem polega na tym, że nie ma sterowników pod linuxa dla tych najtańszych "dongli". Ale trochę googlowania, pytanie na raspberrypi stackexchange i problem udało się rozwiązać.

Po kolei:

polecenie lsusb wyswietliło moje urządzenie jako 148f:7601, więc zacząłem na jego temat szukać informacji. Na githubie jest projekt ze sterownikami (https://github.com/porjo/mt760) i instrukcją jak je zainstalować, ale w moim przypadku się to nie udawało bo po wywołaniu polecenia make 
dostawałem błąd :
/lib/modules/3.18.7-v7+/build No such file or directory.

Nie jestem mistrzem linuxa, więc nie bardzo wiedziałem co z tym zrobić, pewnie istnieje kilka sposobów żeby to naprawić (chyba coś z linux-update-headers kompilacją modułów itp), ale w moim przypadku pomogło po prostu użycie:

sudo apt-get update
sudo apt-get dist-upgrade
sudo apt-get install rpi-update
sudo rpi-update

Po wykonaniu tych operacji mój kernel został zaktualizowany do aktualnie najnowszej wersji 3.18.13-v7 (wersję kernela można sprawdzić wywołując polecenie uname -a).

Po tym być może udałoby się już wykonać instrukcje z wyżej wspomnianego projektu na githubie ale znacznie łatwiej było skorzystać ze skryptu przygotowanego przez MrEngman'a. Są to skompilowane już sterowniki do dongla i skrypt który je dla nas zainstaluje. Procedura jest bardzo prosta:

Na początek sprawdzamy wersję kernela przy pomocy uname -a i notujemy ją (u mnie było to na przykład 3.18.7-v7 #785). W niektórych wersjach rPi nie ma tego przyrostka "-v7". Sterowniki możeby pobrać poleceniem wget a url to

https://dl.dropboxusercontent.com/u/80256631/mt7601-<wersja kernela>.tar.gz

W moim przypadku było to więc:

https://dl.dropboxusercontent.com/u/80256631/mt7601-3.18.13-v7-785.tar.gz 

Jeżeli nie ma przyrostka v7, to się go nie dodaje. Jeżeli uname -a pokazał np 3.18.11 #782, to url będzie:
https://dl.dropboxusercontent.com/u/80256631/mt7601-3.18.11-782.tar.gz (bez "-v7" i z 782 zamiast 785). Jeżeli pobierze się złą wersję, to sterownik po prostu nie zadziała.

Czyli pobieramy, wypakowujemy i uruchamiamy skrypt ./install.sh:
wget https://dl.dropboxusercontent.com/u/80256631/mt7601-3.18.13-785.tar.gz
tar xzf mt7601-3.18.13-785.tar.gz
./install.sh
Potem restart komputera i powinno działać :)
U mnie działa. Teraz chciałbym zrobić przy jego pomocy Access Point żeby łączyć się przez ssh z telefonu, ale wiem czy z tym dinksem się to uda. Pozdrawiam.




Tutaj link do pytania, w którym gość pomógł mi rozwiązać ten problem: http://raspberrypi.stackexchange.com/questions/31706/error-lib-modules-3-18-7-v7-build-no-such-file-or-directory-when-compiling-d

A tutaj link do tematu w którym udziela się MrEngman i pomaga jeśli są problemy ze skryptem: https://www.raspberrypi.org/forums/viewtopic.php?p=760070#p760070 (poprzednie i kolejne posty)

niedziela, 22 marca 2015

Ćwiczenia kręgosłupa - ból w dole pleców

Kilka lat temu doskwierał mi ból w dole pleców, więc udałem się do lekarza z nadzieją na pomoc ale dostałem tam tylko tabletki przeciwbólowe i ulotkę z opisem tego jak powinienem ćwiczyć kręgosłup. Ból w końcu przeszedł, a ćwiczenia z ulotki na pewno w tym pomogły. Do dziś czasem je stosuję, dlatego uznałem, że są warte polecenia.

Kilka ćwiczeń można zrobić wszędzie, do niektórych trzeba położyć się na ziemi, a do innych potrzebna jest piłka. Generalnie jednak ćwiczenia z tej ulotki są proste do wykoniania i potrafią przynieść ukojenie.

Wrzucam, bo jeśli komuś doskwiera ból w części lędźwiowej kręgosłupa i zastanawia się jak ćwiczyć, aby ten ból zredukować, to warto te ćwiczenia wypróbować.





I w pdf:
https://pl.scribd.com/doc/259598846/Bol-w-dole-plecow-%C4%87wiczenia

czwartek, 19 marca 2015

Bateria Nokia BP-5T (Lumia 820) podróbka vs oryginał

Swego czasu kupiłem na allegro baterię BP-5T do telefonu Nokia Lumia 820. Oczywiście sprzedawana jako oryginalna, o czym sprzedawca zapewnił mnie również telefonicznie. Niestety przyszła podróbka.

Tutaj zdjęcia dla porównania:
U góry podróbka, na dole oryginał
BP-5T Fake vs oryginał - różnice

 
Widać różnice między czcionkami, niektóre napisy na podróbce powinny być szare, a są białe, oraz na baterii widnieje dopisek "proto2", którego być nie powinno.

Proście zawsze o realne zdjęcia produktu przed zakupem!