poniedziałek, 13 czerwca 2016

Bikepark Koprivna - pierwsza wizyta

Ostatnio gdzieś przez przypadek zauważyłem informacje o czeskim Bikeparku Koprivna w Małej Moravce - chyba przez to, że tydzień temu odbywał się tam festiwal rowerowy i coś mi mignęło na facebooku. Sprawdziłem szybko na stronie bikeparku co to jest i gdzie to jest i okazało się, że to tylko 120km od Rybnika. Oferta prezentowała się na tyle atrakcyjnie, że postanowiliśmy to sprawdzić.

Droga przez Racibórz i Opavę jest całkiem w porządku. Po czeskiej stronie cały czas równiutki asfalt i tylko co jakiś czas miasteczka gdzie wszyscy jak bozia przykazała zwalniają do 50km/h. Jedzie się wiec sprawnie, tym bardziej, że ruch w niedzielny poranek był niewielki. 2h i jesteśmy na miejscu.



A na miejscu parking zaraz pod wyciągiem, mała restauracja, plac zabaw i wypożyczalnia rowerów testowych Lapierre. Za całodniowy karnet zapłaciliśmy 300czk + 50czk kaucji, co po opłaceniu prowizji wszystkich bankierów poskutkowało ściągnięciem mi z konta 60zł. No ale jak to powiedział Paweł "piiik i zapłacone". Pewnie można by coś jeszcze urwać, ale nie chce mi się biegać po kantorach. Jeździć w bikeparku można od 10:00 do 18:00. Wyciąg trochę się wlecze, ale chodzi cały czas. Podobnie jak w Koutach panowie z obsługi wieszają rower na haku. Plus względem Koutów jest taki, że obsługa pozwala puścić rowery samotnie i jechać wspólnie z kolegami na jednym krzesełku (nawet w 4). Dzięki temu można coś po drodze pośmieszkować, więc wjeżdżanie nie jest takie nudne. Minus względem Koutów jest taki, że tam wyciąg obsługuje Tom Cruise, co jednak jest jakąś dodatkową atrakcją, a tutaj znanych aktorów brak :))

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy na górze, to znakomite oznakowanie tras. Każda trasa miała na początku dużą tablicę informacyjną z nazwą i parametrami. Zaczęliśmy od tej nazwanej "Spicy freeride". Trasa ma około 3km, jest szybka i ma sporo hopek. Co prawda hopki są raczej dość krótkie ale mi to nie przeszkadzało. Do tego trochę korzeni i duuużo zakrętów, z których moim zdaniem może tylko dwa były źle zrobione. Mimo, że w większości bandy były niskie, to były tak wyprofilowane, że spokojnie można było się od nich odbić, czyli zupełnie inaczej niż to przeważnie jest u nas w kraju, gdzie każda banda to walka o życie. Ta trasa wszystkim przypadła do gustu. W zasadzie nie ma się tam do czego przyczepić. Jedziesz z solidną prędkością, latasz fajne stoliki, mijasz korzenie, wpadasz z bandy w bandę - no chyba nie ma nikogo kto by takiej jazdy nie lubił. Ostatecznie to na tej trasie jeździliśmy najwięcej. Poniżej czyjś filmik z Maja. Ja niestety nie miałem kamerki.


Kolejnym wyborem była trasa "Gravity". To z kolei techniczna trasa enduro, na której mamy trochę drewnianych kładek (widać, że świeżo zbudowanych) i sporo korzeni. Początek jest ekstra, dalej już niestety troszkę nudniej. Mnie się generalnie ta trasa podobała, ale są na niej fragmenty które mogłyby być zdecydowanie ciekawsze. Przez cały dzień zjechaliśmy tą trasą 2 razy. Dodam, że w sierpniu w Małej Moravce odbywają się zawody enduro, więc pewnie właśnie na tej górce będzie ściganie, a widzieliśmy że możliwości na poprowadzenie oesów jest tam naprawdę bardzo dużo, dlatego myślę, że będzie ciekawie. Może nawet się wybiorę, bo kiedyś w końcu tego prawdziwego enduro trzeba by spróbować.

Nie pamiętam czy następną testowaną trasą była downhillowa, czy "Fun trail" ale to nieistotne. Zacznę od fun traila. To też trzykilometrowa trasa, pełna długich zakrętów. Nie ma na niej żadnych hopek i po prostu zjeżdża się cały czas w dół. Jest to coś jak twister w Bielsku, z tym, że nie ma tylu wałków. To trasa na którą możesz zabrać swoją dziewczynę albo znajomego, który coś tam umie jeździć na rowerze i chciałby się kiedyś wybrać z Tobą w góry. Trasa nie wymaga żadnych specjalnych umiejętności. Gdybym miał wziąć moją dziewczynę w góry, to na pewno zabrałbym ją na tę trasę, żeby nabrała trochę pewności. Dla nas ta linia nieco nużąca ale i tak zjechaliśmy 2 razy. Warto wspomnieć, że w parku odbywało się jakieś szkolenie mtb i z boku całkiem dobrze to wyglądało. Bikepark jest taki, że wydaje się idealnym miejscem, żeby nauczyć kogoś jeździć. Dużo fragmentów przypomina to, co spotkamy na rychlebskim Superflow, z tym że tutaj mamy wyciąg. Jeżeli ktoś szuka dobrego miejsca na prowadzenie szkoleń, to warto Koprivną wziąć pod uwagę.


Jest jeszcze trasa DH. Mocno kamienista i na początku dość stroma. Ja sobie tam nie dawałem rady. Może trzeba by przejść pieszo, pooglądać, pomyśleć, ale kto by tam miał na to czas ;) Wydawała mi się też dość krótka. Ale jak ktoś lubi zjazd i szuka ciekawych miejsc do treningu, to myślę, że jest to dość atrakcyjna propozycja. Na pewno można się tam podszkolić. Ja zjechałem tylko raz, bo nie sprawia mi to frajdy, ale Tomek z Dominikiem, zjechali więcej. Gdybym umiał jeździć i nie bałbym się tam "lecieć piecem", to byłbym cały w skowronkach.

O trasach "Family" to nie ma co pisać, bo to są trasy dla hulajnóg i tych "górskich kolobków". Ale jeśli kogoś by to interesowało, to wspominam, że istnieją ;) Swoją drogą ten kolobek na jeden zjazd kosztuje tylko 60czk, więc można tam na przykład wysłać swojego towarzysza, który przyjechał z nami w góry, a nie jeździ na rowerze.

Z rzeczy o których trzeba wspomnieć, to na pewno to, że w bikeparku stoi napompowana poduszka, popularnie zwana flybagiem. Jest na nią rozpęd i jest wybicie. Nikt tego nie pilnuje, w cenniku też nic nie widzę, więc wychodzi na to, że jest za darmo. Jak ktoś lubi, to może katować sztuczki. Poduszka jest prawie na dole górki, więc nawet można sobie podejść z bmxem, czy jakimś innym sztywniaczkiem i cały dzień katować no handera czy innego backflipa.

Generalnie SKI Areal Koprivna to miejsce maksymalnie przyjazne rowerzystom. Zadbane trasy, tanie karnety, przystosowany wyciąg, myjka, darmowa poducha i nawet dętki w normalnej cenie (150czk, czyli ~25zł za dętkę maxxisa). Może nie jest idealnie, może każda trasa nie wywołuje głośnego "WOW!", ale przez to, że są tam te 4 linie, to cały dzień jest co robić. Ja się najeździłem i bardzo możliwe, że jeszcze się tam wybiorę. Jest to dobre miejsce jeśli nie chce ci się kolejny raz jechać w Kouty, wiesz, że na Żarze szlag cię trafi jak cały dzień będziesz jeździł po 2 prawie identycznych trasach (choć teraz podobno coś się z alinem pozmieniało), a w Rużomberoku już wakacyjne stawki. No i mam tam najbliżej. Każda trasa w Koprivnej jest inna i przez to można tam naprawdę fajnie spędzić czas. Szczególnie linia "Spicy Freeride" jest godna polecenia. W sumie przez cały dzień zjechaliśmy 12 razy.

To był udany dzień. Nie czuję niedosytu i nie jestem zawiedziony. Bikepark Koprivna, to miejsce, które warto było odwiedzić.