Na Słowację jechałem z nastawieniem, że jadę do najlepszego bikeparku w promieniu 200km. Czy tak było? Było dobrze, ale nie znakomicie - a to wszystko przez szczegóły. (tl;dr na końcu)
Dojazd z Rybnika jest bardzo dobry, na trasie przez Cieszyn, Czadcę i Ziline cały czas jedzie się po równych drogach. Ruch rano również był znikomy. Wyjechaliśmy o 6:20 i byliśmy na miejscu o 9:30. Gdzieś tam na Słowacji można wjechać na autostradę i ominąć Ziline, ale jest płatna i z tego co widziałem najtańsza 10 dniowa winieta kosztuje €10, więc to się nam średnio opłacało.
Bardzo ucieszyło nas że parking jest pod samiutkim wyciągiem. To zawsze wiele ułatwia, bo nie trzeba daleko jeździć po narzędzia, wodę czy cokolwiek innego. Poszliśmy więc kupić bilet i tutaj pierwsze niemiłe zaskoczenie. Na stronie przeczytaliśmy, że karnet jednodniowy będzie nas kosztował €13, bez względu na wiek. Dziś już wiem, że zakładka z cennikiem dla polskiego języka na stronie jest nie zaktualizowana. Bilet ulgowy kosztował €15 a normalny aż €19. Do tego jeszcze €2 zwrotnej kaucji za karnet. Ja na szczęście mam i legitymację studencką i karte euro26, więc łącznie z kaucją wyszło mnie to 74zł. W kasie można płacić kartą.
Wyciąg to kolejka gondolowa. Z rowerem wchodzi się do środka, a co drugi wagonik ma na krzesłach plandekę i do takiego można wejść we dwóch. Podróżowanie gondolą ma swoje wady i zalety. Na pewno jest wygodnie - jak jedziemy samemu to można się położyć (ja na krzesełkowych się boję), rower się o nic nie obija, no i gdyby padało to jesteśmy bezpieczni. Natomiast niestety w taki upał wchodzimy trochę jak do piekarnika. W ruzomberku wyciąg się trochę wlecze, ale przynajmniej możemy przez ten czas odpocząć.
Na szczycie mamy w czym wybierać. Tras jest całkiem sporo. My na początek wybraliśmy niebieski "Modrý zamat". Jest to szybka trasa z wieloma zakrętami i hopkami. Niektórzy nazywali ją A-linem". Nawierzchnia jest mocno kamienista, ale na szczęście luźnych kamieni za dużo nie było. Mnie osobiście się ta trasą bardzo dobrze jeździło. Miała tylko jeden mankament - w pewnym momencie aby kontynuować zjazd, trzeba było podjechać pod górkę. Dobrze że mam reverb'a, więc tylko dźwignąłem go do góry i powolutku sobie podjechałem, natomiast chłopaki na zjazdówkach trochę się namęczyli. Po podjeździe jest rozjazd na czarny Bidasken (nie pojechaliśmy tam ani razu), albo dalej na modrym zamat. (Gdzieś jeszcze był zjazd na niebieskiego "Low rydera", ale nazwa nas nie zachęciła, więc też go nie sprawdziliśmy - trochę szkoda bo mógł być całkiem spoko). Na końcu modrego zamatu jest znów bardzo bardzo szybka sekcja band i hopek, tylko tym razem już bez kamieni. Można tam poczuć niezły flow.
Jak ktoś nie chce jeździć pod górkę, co jest raczej zrozumiałe, to na jednym z zakrętów modrego zamatu można skręcić na czerwonego "Monster Doga" i jest to dobry pomysł. Ta trasa jest bardziej zjazdowa, ma kilka hopek i też daje dużo frajdy. Potem tak właśnie jeździliśmy - Modry Zamat i zjazd na Monster Doga.
Inną opcją jest niebieski Blizzard. Tak nam się podobały poprzednie trasy, że dopiero po kilku zjazdach postanowiliśmy spróbować Blizzarda. Na początku trasy myślałem, że straciliśmy czas. Wycieczka jak po bułki do sklepu - nuda. Z każdym kolejnym metrem było jednak co raz lepiej lepiej. Frajda zaczęła się od jazdy na wprost przez polanę, na maksymalnej prędkości. Potem zjeżdżamy od lasu i odtąd jedzie się już zupełnie inaczej. Trasa robi się zdecydowanie wolniejsza, ale za to super techniczna. Jazda po wystających korzeniach i sporej ilości kamieni - powoli ale mega przyjemnie. Takie idealne enduro, z tym że cały czas jedziemy z górki. Dodatkowo na końcu wpadamy na wspomniany wyżej najszybszy fragment Modrego Zamatu, co dodatkowo podnosi wrażania z tej trasy.
Blizzard jest zupełnie inny niż Modry Zamat. MZ bardzo szybki, z różnymi hopkami, Blizzard natomiast dłuższy i bardzo techniczny. Z tego powodu trasy idealnie się uzupełniają. Raz możemy pojechać szybką, a innym razem techniczną.
Co do czarnych tras, to żadnej nie spróbowaliśmy. A też jest ich kilka. Na którąś z nich ludzie narzekali, że trochę zaniedbana, ale nie potrafię się do tego ustosunkować. "Intro" chyba jest znośne nawet na mniejsze rowery, natomiast jak spytaliśmy spotkanego Czecha o "Pro dh" i "NZ", to powiedział, że dla niego "to je moc brutalne", ale to był raczej bardziej zajawkowicz niż pro rider, więc myślę, że zjazdowcy powinni śmiało przynajmniej prodh spróbować. Na tej trasie rozgrywane były chyba mistrzostwa Słowacji w dh.
"NZ" z kolei jest chyba najbardziej hardkorową trasą w parku. Tylko słuchaliśmy o nim opowieści i nawet nie przyszło nam przez myśl żeby tam jechać, bo podobno jak się nie jest uberkozakiem, to trzeba w kilku miejscach schodzić z roweru. A i tak ciężko wtedy zejść.
Mieliśmy też niestety trochę przygód z podziurawionymi dętkami. Pierwsze snake'a złapał Melon, potem Prosty, następnie poznany na miejscu Polak, a i po drodze kilkakrotnie mijaliśmy pechowców. I tutaj ważna uwaga! Koniecznie zabierajcie ze sobą dętki - najlepiej ze trzy i jeszcze łatki, bo jak przyjdzie wam kupić na miejscu to będziecie płakać. W sklepie pod wyciągiem za dętkę liczą sobie 10 EURO! I to za jakąś totalnie zwykłą dętkę. W mojej opinii jest to chamskie żerowanie na rowerzystach i takie coś nie powinno mieć miejsca w bikeparku, który z założenia powinien być maksymalnie przyjazny rowerzystom. Duży minus za to - mocno mnie to zraziło. Na szczęście jeden Polak odsprzedał nam swoją zapasową dętkę za polską dyszkę, także wielkie dzięki dla niego!
Na szczęście nie nudziliśmy się, zmęczyliśmy się, więc dla mnie wypad był udany. Po wszystkim podjechaliśmy jeszcze do pobliskiej pizzerii, gdzie pizza kosztuje zabójcze €2.99 lub €3.99 (zjeżdżamy spod wyciągu do ronda, na rondzie w lewo i kawałek pod górką jest ta pizzeria). Na moje oko miała 32cm - kupiliśmy 3 pizze na 4 osoby, do tego 4 x 0.5L coli po €1 i nie czuliśmy się głodni. Pizza smaczna i na cienkim cieście. Można tam zapłacić kartą.
Warto jeszcze dodać że:
- przy parkingu jest zbiornik wody, który można nazwać basenem i można się tam wykąpać w upalny dzień (woda jest dość zimna i zamulona ale i tak przyciąga plażowiczów),
- w punktach gastronomicznych przy wyciągu nie można płacić kartą,
- jeśli bierzemy nocleg w Dari, to mamy 30% rabatu na wyciąg (nie wiem czy nocleg nie musi być dwudniowy),
- u góry, przy wyciągu są szafki z kluczykiem za 0.5€.
Ze względu na cenę, przez wakacje lepiej chyba odwiedzić Kouty. Kouty są naprawdę super. Ružomberok jest w porządku, ale droższy i chyba nie tak przyjazny. W obydwu bikeparkach mi się podobało. Charakterystyka tras jest zupełnie inna. W Koutach np nie ma takiej technicznej trasy jak Blizzard w Ruzomberku, z Kolei A-line w Koutach jest bardziej wypieszczony niż ten w Ruzomberku. W Koutach mamy też dużo szybszy wyciąg, ale z parkingu trzeba do niego trochę podejść pod niemałą górkę. Najważniejsze jednak, że i w jednym i w drugim bikeparku jeśli chodzi o jeżdżenie to nie ma lipy!
W skrócie o Malino Brdo:
- W wakacje (lipiec/sierpień) karnety są drogie - ulgowy €15, normalny €19, polecam więc wybrać się w czerwcu lub we wrześniu (bilety po €13)
- Wystarczająca ilość tras, żeby ani trochę się nie nudzić.
- Trasy o różnym poziomie trudności, np szybki A-line (Modry Zamat), długie techniczne enduro (Blizzard), "moc brutalna" NZ lub ProDH i jeszcze kilka innych (więcej informacji można przeczytać tutaj: http://www.skipark.sk/pl/Bikepark/Bikepark/Trasy)
- Dętki za 10 EURO!!1!1!!
- Nie można płacić kartą za jedzenie przy wyciągu.
- Wyciąg gondola (piekarnik), w środku plandeka na fotelach, żeby się nie przejmować brudem. Nikt nie robi problemów rowerzystom, ale wygląda na to że to standard za granicą.
- jest woda do której można się wpakować po treningu
- w pobliżu można tanio zjeść
Strona bikeparku Malinô Brdo: http://www.skipark.sk/pl/Bikepark
Dojazd z Rybnika jest bardzo dobry, na trasie przez Cieszyn, Czadcę i Ziline cały czas jedzie się po równych drogach. Ruch rano również był znikomy. Wyjechaliśmy o 6:20 i byliśmy na miejscu o 9:30. Gdzieś tam na Słowacji można wjechać na autostradę i ominąć Ziline, ale jest płatna i z tego co widziałem najtańsza 10 dniowa winieta kosztuje €10, więc to się nam średnio opłacało.
Bardzo ucieszyło nas że parking jest pod samiutkim wyciągiem. To zawsze wiele ułatwia, bo nie trzeba daleko jeździć po narzędzia, wodę czy cokolwiek innego. Poszliśmy więc kupić bilet i tutaj pierwsze niemiłe zaskoczenie. Na stronie przeczytaliśmy, że karnet jednodniowy będzie nas kosztował €13, bez względu na wiek. Dziś już wiem, że zakładka z cennikiem dla polskiego języka na stronie jest nie zaktualizowana. Bilet ulgowy kosztował €15 a normalny aż €19. Do tego jeszcze €2 zwrotnej kaucji za karnet. Ja na szczęście mam i legitymację studencką i karte euro26, więc łącznie z kaucją wyszło mnie to 74zł. W kasie można płacić kartą.
Wyciąg to kolejka gondolowa. Z rowerem wchodzi się do środka, a co drugi wagonik ma na krzesłach plandekę i do takiego można wejść we dwóch. Podróżowanie gondolą ma swoje wady i zalety. Na pewno jest wygodnie - jak jedziemy samemu to można się położyć (ja na krzesełkowych się boję), rower się o nic nie obija, no i gdyby padało to jesteśmy bezpieczni. Natomiast niestety w taki upał wchodzimy trochę jak do piekarnika. W ruzomberku wyciąg się trochę wlecze, ale przynajmniej możemy przez ten czas odpocząć.
Widok spod wyciągu |
Jak ktoś nie chce jeździć pod górkę, co jest raczej zrozumiałe, to na jednym z zakrętów modrego zamatu można skręcić na czerwonego "Monster Doga" i jest to dobry pomysł. Ta trasa jest bardziej zjazdowa, ma kilka hopek i też daje dużo frajdy. Potem tak właśnie jeździliśmy - Modry Zamat i zjazd na Monster Doga.
Inną opcją jest niebieski Blizzard. Tak nam się podobały poprzednie trasy, że dopiero po kilku zjazdach postanowiliśmy spróbować Blizzarda. Na początku trasy myślałem, że straciliśmy czas. Wycieczka jak po bułki do sklepu - nuda. Z każdym kolejnym metrem było jednak co raz lepiej lepiej. Frajda zaczęła się od jazdy na wprost przez polanę, na maksymalnej prędkości. Potem zjeżdżamy od lasu i odtąd jedzie się już zupełnie inaczej. Trasa robi się zdecydowanie wolniejsza, ale za to super techniczna. Jazda po wystających korzeniach i sporej ilości kamieni - powoli ale mega przyjemnie. Takie idealne enduro, z tym że cały czas jedziemy z górki. Dodatkowo na końcu wpadamy na wspomniany wyżej najszybszy fragment Modrego Zamatu, co dodatkowo podnosi wrażania z tej trasy.
Blizzard jest zupełnie inny niż Modry Zamat. MZ bardzo szybki, z różnymi hopkami, Blizzard natomiast dłuższy i bardzo techniczny. Z tego powodu trasy idealnie się uzupełniają. Raz możemy pojechać szybką, a innym razem techniczną.
Co do czarnych tras, to żadnej nie spróbowaliśmy. A też jest ich kilka. Na którąś z nich ludzie narzekali, że trochę zaniedbana, ale nie potrafię się do tego ustosunkować. "Intro" chyba jest znośne nawet na mniejsze rowery, natomiast jak spytaliśmy spotkanego Czecha o "Pro dh" i "NZ", to powiedział, że dla niego "to je moc brutalne", ale to był raczej bardziej zajawkowicz niż pro rider, więc myślę, że zjazdowcy powinni śmiało przynajmniej prodh spróbować. Na tej trasie rozgrywane były chyba mistrzostwa Słowacji w dh.
"NZ" z kolei jest chyba najbardziej hardkorową trasą w parku. Tylko słuchaliśmy o nim opowieści i nawet nie przyszło nam przez myśl żeby tam jechać, bo podobno jak się nie jest uberkozakiem, to trzeba w kilku miejscach schodzić z roweru. A i tak ciężko wtedy zejść.
Mieliśmy też niestety trochę przygód z podziurawionymi dętkami. Pierwsze snake'a złapał Melon, potem Prosty, następnie poznany na miejscu Polak, a i po drodze kilkakrotnie mijaliśmy pechowców. I tutaj ważna uwaga! Koniecznie zabierajcie ze sobą dętki - najlepiej ze trzy i jeszcze łatki, bo jak przyjdzie wam kupić na miejscu to będziecie płakać. W sklepie pod wyciągiem za dętkę liczą sobie 10 EURO! I to za jakąś totalnie zwykłą dętkę. W mojej opinii jest to chamskie żerowanie na rowerzystach i takie coś nie powinno mieć miejsca w bikeparku, który z założenia powinien być maksymalnie przyjazny rowerzystom. Duży minus za to - mocno mnie to zraziło. Na szczęście jeden Polak odsprzedał nam swoją zapasową dętkę za polską dyszkę, także wielkie dzięki dla niego!
Na szczęście nie nudziliśmy się, zmęczyliśmy się, więc dla mnie wypad był udany. Po wszystkim podjechaliśmy jeszcze do pobliskiej pizzerii, gdzie pizza kosztuje zabójcze €2.99 lub €3.99 (zjeżdżamy spod wyciągu do ronda, na rondzie w lewo i kawałek pod górką jest ta pizzeria). Na moje oko miała 32cm - kupiliśmy 3 pizze na 4 osoby, do tego 4 x 0.5L coli po €1 i nie czuliśmy się głodni. Pizza smaczna i na cienkim cieście. Można tam zapłacić kartą.
Warto jeszcze dodać że:
- przy parkingu jest zbiornik wody, który można nazwać basenem i można się tam wykąpać w upalny dzień (woda jest dość zimna i zamulona ale i tak przyciąga plażowiczów),
- w punktach gastronomicznych przy wyciągu nie można płacić kartą,
- jeśli bierzemy nocleg w Dari, to mamy 30% rabatu na wyciąg (nie wiem czy nocleg nie musi być dwudniowy),
- u góry, przy wyciągu są szafki z kluczykiem za 0.5€.
Plaża pod wyciągiem |
Ze względu na cenę, przez wakacje lepiej chyba odwiedzić Kouty. Kouty są naprawdę super. Ružomberok jest w porządku, ale droższy i chyba nie tak przyjazny. W obydwu bikeparkach mi się podobało. Charakterystyka tras jest zupełnie inna. W Koutach np nie ma takiej technicznej trasy jak Blizzard w Ruzomberku, z Kolei A-line w Koutach jest bardziej wypieszczony niż ten w Ruzomberku. W Koutach mamy też dużo szybszy wyciąg, ale z parkingu trzeba do niego trochę podejść pod niemałą górkę. Najważniejsze jednak, że i w jednym i w drugim bikeparku jeśli chodzi o jeżdżenie to nie ma lipy!
- W wakacje (lipiec/sierpień) karnety są drogie - ulgowy €15, normalny €19, polecam więc wybrać się w czerwcu lub we wrześniu (bilety po €13)
- Wystarczająca ilość tras, żeby ani trochę się nie nudzić.
- Trasy o różnym poziomie trudności, np szybki A-line (Modry Zamat), długie techniczne enduro (Blizzard), "moc brutalna" NZ lub ProDH i jeszcze kilka innych (więcej informacji można przeczytać tutaj: http://www.skipark.sk/pl/Bikepark/Bikepark/Trasy)
- Dętki za 10 EURO!!1!1!!
- Nie można płacić kartą za jedzenie przy wyciągu.
- Wyciąg gondola (piekarnik), w środku plandeka na fotelach, żeby się nie przejmować brudem. Nikt nie robi problemów rowerzystom, ale wygląda na to że to standard za granicą.
- jest woda do której można się wpakować po treningu
- w pobliżu można tanio zjeść
Strona bikeparku Malinô Brdo: http://www.skipark.sk/pl/Bikepark
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz