Poprzednio Ruzomberok i Kouty, więc w niedzielę nadszedł w końcu czas by odwiedzić coś w Polsce. Tym razem na cel obraliśmy Antidote Bikepark w Kasinie Wielkiej na Śnieżnicy, przez wielu nazywanym najlepszym bikeparkiem w Polsce. Także oczekiwania mieliśmy spore.
Karnet całodniowy 60zł (można płacić kartą), ale oczywiście na dzień dobry niemiła niespodzianka. Przymusowe 15zł za nikomu niepotrzebną "kartę partnerską". Na stronie bikeparku informacji w cenniku o tym brak, a teraz dopiero widzę, że opłata jest ukryta w regulaminie. Do tego jeszcze wypisywanie jakichś dokumentów. Ciekawe czy narciarzom też każą podpisywać oświadczenia. Ja nie lubię się dzielić swoimi danymi osobowymi tam gdzie to nie jest konieczne. Karta nazywana partnerską ale to raczej zwykłe naciąganie niż partnerstwo, bo co to niby za partnerstwo gdzie ja dopłacam 25% ceny karnetu, a w zamian nie mam żadnych korzyści? Dziwne, no ale trudno, jesteśmy w końcu Polsce. Na szczęście miła pani w kasie ratuje sytuację i jej to pewnie byśmy nawet stówkę zapłacili, gdyby nas poprosiła :)
Na górę wjeżdżaliśmy wyciągiem jakieś 153 lata. W bikeparku są 4 trasy, więc na początek wybraliśmy którąś z nich. Nie powiem którą, bo nie wiem, bo trasy są kompletnie nieoznaczone. W każdym bądź razie skręciliśmy w prawą stronę stoku i wybraliśmy jedną z 3 band, które są rozjazdem na różne trasy. Dojechaliśmy do końca w tak krótkim czasie, że każdy z nas zastanawiał się o co chodzi. To już? Czemu trasa się skończyła? Niestety tak po prostu jest. No to znów na górę.
W tym miejscu normalnie opisałbym osobno każdą trasę, żeby stworzyć pogląd tego co bikepark nam oferuje. Tyle, że musiałbym napisać 4 razy to samo, bo wszystkie trasy są niemal identyczne. Wszystkie są szybkie, mają różne mniejsze i większe hopki i trochę zakrętów. Niestety bandy są niskie i niestety nie przypominam sobie takiej w której czułbym się bezpiecznie. W każdym zakręcie mogłem się spodziewać, że stracę przyczepność na luźnych kamieniach lub wjeżdżając w jakaś dziurę. Można mi zarzucać, że nie umiem jeździć, ale to nie ma znaczenia, bo skoro jedna z tras nazywa się "fun track" to przynajmniej na niej zakręty powinny być bezpieczne. No i niestety wszystkie trasy są na prawdę cholernie krótkie. Jeśli miałbym jednak wskazać najlepszą, to jest to "Biotop Blue Line". Nie wiem jak często ktoś się tam zajmuje trasami, ale wczoraj wszystkie były trochę zaniedbane.
Na stronie internetowej bikeparku, przy mapce, widnieje opis, że trasy są na poziomie średnio-zaawansowanym (swoją drogą ciekawe czemu napisali to po angielsku, skoro cała strona jest po Polsku?) i z tym się w pełni zgadzam. Trasy nie są ani proste, ani trudne. Takie dla każdego kto już trochę jeździ na rowerze. I to jest według mnie akurat plus tego miejsca.
Mimo wszystko bawiłem się dobrze i nie chciałem pisać krytycznej opinii, no ale jeśli miejscówka aspiruje do miana najlepszej w Polsce, to powinna dać z siebie trochę więcej. Powinna być bardziej zadbana i przede wszystkim oferować większą różnorodność. Jeśli mieszkałbym w Krakowie, to pewnie bym się cieszył, że 50km ode mnie jest taki bikepark, ale mieszkam w Rybniku i w promieniu 150km są lepsze alternatywy. Wydaje mi się, że mieliśmy co do tego miejsca zbyt duże oczekiwania i chyba przez to trochę się zawiedliśmy. Być może zachwycałbym się tym miejscem gdybym wcześniej nie był w Koutach, czy Ruzomberku. A tak to wiem, że ponownie wybiorę się tam najwcześniej dopiero w przyszłym roku, już bez huraoptymizmu i tylko po to, żeby zobaczyć czy coś się zmieniło na lepsze.
W każdym bądź razie wybrać się na pewno trzeba, żeby wyrobić sobie własna opinię. Ludzie z którymi rozmawiałem na ogół są zadowoleni i chwalą bikepark, więc może to ja tylko ględzę jak jakiś upierdliwy grubiorz. Są cztery trasy i mimo, że są takie same, to są wystarczająco w porządku, żeby nie umrzeć z nudów. Jak ktoś lubi szybką jazdę, to jest to na pewno bikepark dla niego. Ja sobie pojeździłem. Było spoko, ale "dupy nie urywa". Liczę jednak, że bikepark się rozwinie, bo ma potencjał.
Pozdrowienia dla chłopaków z baru na górze, którzy robią smaczne fryty i dobre zapiekanki za piątaka oraz dla pani doktor z kasy. Ekipa na medal!
Karnet całodniowy 60zł (można płacić kartą), ale oczywiście na dzień dobry niemiła niespodzianka. Przymusowe 15zł za nikomu niepotrzebną "kartę partnerską". Na stronie bikeparku informacji w cenniku o tym brak, a teraz dopiero widzę, że opłata jest ukryta w regulaminie. Do tego jeszcze wypisywanie jakichś dokumentów. Ciekawe czy narciarzom też każą podpisywać oświadczenia. Ja nie lubię się dzielić swoimi danymi osobowymi tam gdzie to nie jest konieczne. Karta nazywana partnerską ale to raczej zwykłe naciąganie niż partnerstwo, bo co to niby za partnerstwo gdzie ja dopłacam 25% ceny karnetu, a w zamian nie mam żadnych korzyści? Dziwne, no ale trudno, jesteśmy w końcu Polsce. Na szczęście miła pani w kasie ratuje sytuację i jej to pewnie byśmy nawet stówkę zapłacili, gdyby nas poprosiła :)
Na górę wjeżdżaliśmy wyciągiem jakieś 153 lata. W bikeparku są 4 trasy, więc na początek wybraliśmy którąś z nich. Nie powiem którą, bo nie wiem, bo trasy są kompletnie nieoznaczone. W każdym bądź razie skręciliśmy w prawą stronę stoku i wybraliśmy jedną z 3 band, które są rozjazdem na różne trasy. Dojechaliśmy do końca w tak krótkim czasie, że każdy z nas zastanawiał się o co chodzi. To już? Czemu trasa się skończyła? Niestety tak po prostu jest. No to znów na górę.
W tym miejscu normalnie opisałbym osobno każdą trasę, żeby stworzyć pogląd tego co bikepark nam oferuje. Tyle, że musiałbym napisać 4 razy to samo, bo wszystkie trasy są niemal identyczne. Wszystkie są szybkie, mają różne mniejsze i większe hopki i trochę zakrętów. Niestety bandy są niskie i niestety nie przypominam sobie takiej w której czułbym się bezpiecznie. W każdym zakręcie mogłem się spodziewać, że stracę przyczepność na luźnych kamieniach lub wjeżdżając w jakaś dziurę. Można mi zarzucać, że nie umiem jeździć, ale to nie ma znaczenia, bo skoro jedna z tras nazywa się "fun track" to przynajmniej na niej zakręty powinny być bezpieczne. No i niestety wszystkie trasy są na prawdę cholernie krótkie. Jeśli miałbym jednak wskazać najlepszą, to jest to "Biotop Blue Line". Nie wiem jak często ktoś się tam zajmuje trasami, ale wczoraj wszystkie były trochę zaniedbane.
Na stronie internetowej bikeparku, przy mapce, widnieje opis, że trasy są na poziomie średnio-zaawansowanym (swoją drogą ciekawe czemu napisali to po angielsku, skoro cała strona jest po Polsku?) i z tym się w pełni zgadzam. Trasy nie są ani proste, ani trudne. Takie dla każdego kto już trochę jeździ na rowerze. I to jest według mnie akurat plus tego miejsca.
Jedziemy biotopem. Nagrywa Kuba |
Mimo wszystko bawiłem się dobrze i nie chciałem pisać krytycznej opinii, no ale jeśli miejscówka aspiruje do miana najlepszej w Polsce, to powinna dać z siebie trochę więcej. Powinna być bardziej zadbana i przede wszystkim oferować większą różnorodność. Jeśli mieszkałbym w Krakowie, to pewnie bym się cieszył, że 50km ode mnie jest taki bikepark, ale mieszkam w Rybniku i w promieniu 150km są lepsze alternatywy. Wydaje mi się, że mieliśmy co do tego miejsca zbyt duże oczekiwania i chyba przez to trochę się zawiedliśmy. Być może zachwycałbym się tym miejscem gdybym wcześniej nie był w Koutach, czy Ruzomberku. A tak to wiem, że ponownie wybiorę się tam najwcześniej dopiero w przyszłym roku, już bez huraoptymizmu i tylko po to, żeby zobaczyć czy coś się zmieniło na lepsze.
W każdym bądź razie wybrać się na pewno trzeba, żeby wyrobić sobie własna opinię. Ludzie z którymi rozmawiałem na ogół są zadowoleni i chwalą bikepark, więc może to ja tylko ględzę jak jakiś upierdliwy grubiorz. Są cztery trasy i mimo, że są takie same, to są wystarczająco w porządku, żeby nie umrzeć z nudów. Jak ktoś lubi szybką jazdę, to jest to na pewno bikepark dla niego. Ja sobie pojeździłem. Było spoko, ale "dupy nie urywa". Liczę jednak, że bikepark się rozwinie, bo ma potencjał.
Pozdrowienia dla chłopaków z baru na górze, którzy robią smaczne fryty i dobre zapiekanki za piątaka oraz dla pani doktor z kasy. Ekipa na medal!