Pokazywanie postów oznaczonych etykietą orczyk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą orczyk. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 kwietnia 2019

Bikepark Kálnica - pierwsze spotkanie

W sobotę odwiedziłem pierwszy raz w życiu Kelly's Bikepark Kalnica na Słowacji. Miejscówka jest położona na jakimś wypizdowie, koło Nowego Miasta nad Wagiem, co i tak nikomu nic nie mówi. Górka na której umiejscowiony jest bikepark, to też żaden Mount Everest. W najwyższym punkcie GPS pokazał mi 350m n.p.m, a stacja wyciągu była na 250m n.p.m. Czy w takich warunkach może powstać coś godnego uwagi? Coś dokąd warto było jechać aż 250km? Pewnie gdyby nie to, że jest początek sezonu i chciałem pojechać gdzieś gdzie jest wyciąg, a nie lubię Żaru, to bym się na taki wyjazd nie skusił. A to byłby błąd. Po raz kolejny przekonałem się, że Słowacy są mistrzami robienia atrakcyjnych bikeparków z niczego. Ta mała górka jest wykorzystana w mistrzowski sposób. Każda ze znajdujących się tam linii wydaje się być całkowicie przemyślana i dopracowana w 100%.



Nie wiem ile dokładnie jest linii, bo ich nie policzyłem i nawet wszystkich nie zjeździłem. Ale jest ich znacznie więcej niż ktokolwiek by się spodziewał zastać w na pozór tak skromnym miejscu. Nie znajdziemy tam raczej pokaźnych sekcji korzeni i ostrego DH, a raczej szybkie trasy z wieloma zakrętami i niesamowitym flow. Jest sporo do polatania i to niezależnie od tego jaki poziom reprezentujesz. Hopki są bardzo dobrze przemyślane. Wybaczają popełnione błędy, ale jednocześnie dają dużo frajdy jeśli potrafisz latać na rowerze. Nie za długie, nie za krótkie i w dobrych miejscach. Każdy budowniczy, który chce zbudować płynną trasę z hopkami, taką na której dobrze będzie się bawił zarówno amator jak i pro-rider, powinien się tam wybrać i zobaczyć jak to jest zrobione.

Niektórzy mogą sobie pomyśleć. "Eee, no spoko, ale to mało hardkoru w tym bikeparku" i że "jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego." Nie będą mieć jednak racji. Bikepark ma do zaoferowania również wiele dla ludzi szukających większych wyzwań. Długie loty, wielkie dirty i ogromne dropy. Jest tam na przykład linia Airline, która ma kilka naprawdę pokaźnych przelotówek i zdecydowanie nie jest to trasa dla wszystkich.


Airline'a można też pooglądać w tym filmie na youtubie (i na pewno da się go przejechać ładniej niż ten gość :))

Słowem, mimo, że bikepark malutki, to naprawdę jest tam co robić. Trasy są trochę krótkie, ale orczyk sprawnie wciąga nas na szczyt, więc zjeżdżania wychodzi całkiem sporo. Jeździliśmy od 11:00 do 16:00 i naprawdę się wyjeździliśmy, przy czym nie pojawiło się znudzenie. Wyciąg chodzi od 10:00 do 18:00 więc jak ktoś ma ochotę to może naginać do oporu, a na zakończenie pokatować jeszcze sztuczki na znajdującej się przy wyciągu poduszce. Mają jeszcze bardzo dobrze zrobiony, asfaltowy pumptrack. Klimat tego miejsca jest swojski i typowo rowerowy. Na wyciągu z głośników lecą gangsta rapy lub jakiś rock. Karnet dostajesz w formie naklejki na kask, przez co tylko w kółko zjeżdżasz i wjeżdżasz, bez żadnego odbijania się na bramkach. Orczyk i mało atrakcyjna górka nie mają nic do zaoferowania wycieczkowiczom, więc jedyne co w tym miejscu zastaniesz, to jeden wielki rowerowy piknik.

Karnet kosztował €15 (~65zł) i w pierwszym momencie pomyślałem, że to trochę dużo jak za orczyk, tym bardziej, że np. Ruzomberok z gondolą kosztuje €16, a Gruniky z orczykiem €10. W zamian dostajemy jednak w pełni zadbane i doskonale przygotowane do jazdy trasy i moim zdaniem żaden eurocent wydany na jazdę w tym bikeparku nie jest zmarnowany. Aż dziw, że coś co w nazwie ma Kelly's może być aż tak dobre.

Ostatecznie określę to miejsce jako znakomite na początkowo sezonowy wypad. Wprost idealne, żeby się rozjeździć. A czy jeszcze tam w tym roku pojadę? Nie wiem. Nie wiem, bo raz, że jest to jednak trochę daleko, a dwa, że trasy mimo iż świetnie przygotowane, to są jednak trochę krótkie. Cieżko się zmęczyć robiąc pojedynczy krótki zjazd, a mimo wszystko lubię jak jestem na dole i czuję w rękach, że przejechałem wymagający odcinek. Ale może po kilku wizytach w Koutach, będę miał ochotę wyskoczyć właśnie w takie przyjemne miejsce jak bikepark Kalnica. Na pewno warto się tam wybrać i ocenić samemu, bo jest duża szansa, że stanie się to jeden z Waszych ulubionych bikeparków. Mi się podobało.


To teraz jeszcze garść praktycznych informacji:

  • Nie można płacić kartą, zarówno za wyciąg, jak i w znajdującej się na miejscu restauracji. Warto o tym pamiętać, bo do najbliższego bankomatu jest 15 minut autem.
  • Wypłata revolutem w bankomacie banku Slovenská sporiteľňa, obciążona była opłatą €2.5
  • W Słowacji trzeba kupić winietę na ekspresówkę z Żyliny do Kalnicy. Najtańsza winieta jest na 10 dni i kosztuje €10. Można ją kupić na stronie https//eznamka.sk lub w aplikacji Eznamka. Aplikacja jest w języku polskim, płatność robimy kartą (revolut działa) i nic nie trzeba drukować, bo winieta jest wydana na rejestrację samochodu. Radziłbym nie cebulić i nie szukać jakichś alternatywnych dróg, bo ekspresówką dojeżdżamy niemal na samo miejsce. Zresztą ze wszystkich bikeparków na jakie jeżdżę, ten mimo, że najdalej, to ma najlepszy dojazd - prawie cały czas dwupasmówka. Czasowo wychodzi tak samo jak w Kouty czy do Rużo - ok. 2,5h. 
  • Trzeba uważać na drogi w Czechach, bo tam najtańsza winieta kosztuje 55zł, co zsumowane z winietą Słowacką daje nam już dość dużą kwotę jak za przejechanie 500km (patrząc z perspektywy dojazdu z Rybnika). Niestety nie udało mi się jeszcze dojść do tego, czy czeska jedenastka z Trinca do Cadcy jest objęta mytem, czy nie.
  • Nie trzeba zabezpieczać roweru na orczyku. Nie obija kierownicy i oklejony jest starymi oponami rowerowymi. Można go włożyć pod dupę i tak się kulać do góry. 
  • W bikeparku odbywa się co roku festiwal rowerowy. Nie mam wątpliwości, że jest to wspaniała impreza, ale nie wyobrażam sobie tego tłumu ludzi, który musi wtedy czekać w kolejce na wyciąg. Już wczoraj trochę się tam korkowało, choć nie było to uciążliwe, ale w dzień festiwalu musi być jakiś armagedon. 
A tu krótki filmik z naszego wyjazdu.

wtorek, 16 sierpnia 2016

Bikepark Gruniky - pierwsza wizyta

O Grunikach pierwszy raz usłyszałem z rok temu, a powiedział mi o nich mój mountainboardowy kolega Piotrek. Bardzo zachwalał i zachęcał, żeby się tam wybrać. Pamiętam, że dostałem jakiś filmik, ale wydawało mi się wtedy, że jest tam tak sobie. Niby okej, ale nic specjalnego. Dziś nie wiem, czy wtedy było tak naprawdę, bo były to dopiero początki miejscówki, czy tylko odniosłem takie mylne wrażenie. W każdym bądź razie, to co jest tam teraz, wywarło na mnie niesamowicie pozytywne wrażenie.

Jako, że co raz więcej materiałów z Gruników przemykało mi przez facebookową tablicę i słyszałem sporo dobrych opinii na temat tego miejsca, postanowiłem, że trzeba się tam w końcu wybrać. Miejscówka znajduję się tuż przy granicy polsko-słowackiej w Korbielowie i jest to niewielka górka z wyciągiem orczykowym. Orczyk, nosi nazwę orczyk, dlatego, że bez skrupułów przeora wasza ramę i kierownicę. Ale ja już o tym wiedziałem, dlatego pozabezpieczałem te części pociętą dętką i taśmą izolacyjną. Mimo wszystko zalecałbym jednak przynajmniej podwójną warstwę dętki, albo najlepiej jakąś obklejoną gąbkę. Kierownice dobrze jest obwinąć po prawej stronie, od mostka aż po klamkę. Sztycę też najlepiej zabezpieczyć na jak największej powierzchni, bo różnie nam się ten wyciąg zahacza. Ja poobklejałem moje w ten sposób:



Uchwyt wyciągu zahaczamy o sztycę i tak sobie jedziemy kilka minut na górę. Orczyk, to może i nie jest najwygodniejsza forma podróżowania i po którymś razie, od siedzenia na niewygodnym, zjazdowym siodełku może nas zacząć boleć dupa, ale na szczęście wrażenia z bikeparku nam tą niedogodność wynagradzają.

Trasy
Trasy w Grunikach są mistrzowskie. Nieprawdopodobne jak dobre i zróżnicowane linie można poprowadzić na tak małej górce. Znowu narzekam, ale odniosłem wrażenie, że na tej jednej małej góreczce jest tyle samo fajnych tras, co w całej Polsce. W całym bikeparku jest dużo hopek o przeróżnej skali trudności, wszystkie mają jednak objazdy i to takie jakie powinny mieć. Czyli niezależnie czy skoczysz, czy pojedziesz bokiem, będziesz zadowolony. Bandy też wyglądają tak jak powinny. To znaczy, że prowadzą cię tam gdzie trzeba, a nie gdzieś np. w las. Wielka piona dla budowniczych!

Dzisiaj mam filmiki z każdej trasy i to nie z taką lamerską jazdą, bo nagrywał je Paweł, a nie ja. Także parę słów Wam o trasach opowiem, a potem możecie sobie zobaczyć jak to wygląda. Następnym razem musimy tylko inaczej ustawić kamerę, bo mogłaby patrzeć nieco bardziej w przód.

First
Tak nazywa się jedna z tras. Nie wiem czy była pierwsza w bikeparku, czy chodzi o to, żeby pierwszy przejazd zrobić właśnie na niej, ale to ją wybraliśmy na nasz pierwszy zjazd. Trasa ma freeride'owy charakter. Dużo hopek, trochę korzeni i szybka jazda w dół. Tak jak już pisałem, każda hopka ma sensowny objazd, więc na trasie można się bardzo dobrze bawić niezależnie od posiadanych umiejętności. Tą trasą jeździliśmy chyba najwięcej. Gdzieś w jej dalszej części, można jechać prosto na bandy i hopki, a można odbić na nieco bardziej techniczny fragment - rockgarden lub korzenie.



Downhill
Szybka, zjazdowa trasa. Mamy na niej m.in sporego wallride'a, z którego zaskakuje się na przygotowane lądowanie i długą sekcje korzeni, na których nieźle nas wytrzęsie. Miejscami jest bardzo szybko! Świetnie się tam bawiłem. Nie ma co nawet więcej pisać, bo wszystko jest tam wg mnie idealnie. Lubię takie sekcje korzeni na których trzeba się po prostu puścić przed siebie i jechać tam gdzie nas poniesie, delektując się przy okazji nienaganną pracą własnego zawieszenia. Jazdy na sztywniaku jednak nie polecam. Na tej linii czekają nas dwie minuty czystej, zjazdowej przyjemności.



Enduro
To taka linia, którą warto odwiedzić raz czy dwa przez cały dzień. Jest wolna, techniczna i najbardziej stroma. Jest też kładka nad strumykiem, a ja zawsze mam banana na ustach jak jadę i gdzieś w pobliżu trasy słychać, że płynie sobie rzeczka. Zawsze po głowie chodzą mi wtedy takie enduro foty, na których widać rozbryzgującą się wodę, przez którą przebija się jakiś gość na rowerze za 30 tysi. Tutaj do wody nie wjeżdżamy, ale z przyjemnością bym to zrobił. Trasa nie jest taka idealna, bo końcówka jest już niestety trochę płaska, ale nawet na zjazdówce ten jeden, czy dwa zjazdy nie będą problemem. Niech was drodzy downhillowcy, nie zniechęca ta złowrogo brzmiąca nazwa!



Funtrail
Na tej trasie byłem tylko raz, bo po ulewach w zeszłym tygodniu było na niej bardzo ślisko. A że są tam prawie same korzenie, to jechało się dość ciężko. Trasa DH jest położona na granicy stoku i ładnie padają na nią słońce, przez co było sucho, natomiast funtrail znajduje się głębiej w lesie dlatego nie schnie tak dobrze i było trochę błota. Jak nazwa wskazuje, jest to trasa do dobrej zabawy, choć wydaje mi się, że bawimy się na niej nieco gorzej niż na "First". Ta linia jest bardziej techniczna i też ma kilka hopek. Koniecznie muszę ją kiedyś wypróbować jak będzie sucho.



Big Air
To jest jakaś linia dla psychopatów! Nigdzie czegoś takiego jeszcze nie widziałem! Wszystkie hopy są wielkie, a ta przez dropem to jest w ogóle jakaś abstrakcja! Od nas tylko Paweł odważył się coś tam polatać, a i tak nie chciał się dać namówić, żeby spróbował skoczyć kolejne hopki. Jak ktoś jest hardkorem, to zapraszam  - na pewno nie pożałuje. Ja mogę tylko powiedzieć, że wygląda na to, że jest płynnie i jedyne z czym trzeba walczyć, to ze swoją głową. Przy tak dobrych alternatywnych trasach, nie mam nic przeciwko zrobieniu jednej, zupełnie niedostępnej dla Janusza downhillu.



To jeszcze kilka rzeczy, które warto wiedzieć:
- Nie warto brać karnetu na 10 wjazdów, bo szybko je wyjeździmy (trasy są stosunkowo krótkie, ok. 2 minut). Całodniowy to moim zdaniem najlepsza opcja.
- W kasie nie można zapłacić kartą, ale można złotówkami. Na ten moment (sierpień 2016) płaciliśmy 52zł, z czego potem dostaliśmy 9zł  kaucji zwrotnej za oddanie karnetu. Czyli wychodzi tylko 43zł za cały dzień!!!
- Przy wyciągu jest karczma (w której, też nie można płacić kartą). Smažený sýr kosztuje €3.50.
- Warto zabezpieczyć sztycę i kierownicę, bo wyciąg na pewno nam je poobija. 
- Czasami ekipa od mountainboardów rozstawia poduchę, więc można poćwiczyć sztuczki. Jak chcecie wiedzieć, co i jak, to piszcie do WildBoards https://www.facebook.com/WildBoards/?fref=ts (dobrą opcją może być wyjazd na Gruniky z dziewczyną i wysłanie jej np. na szkolenie mountainboardowe, tak żeby się nie nudziła) 
- wyciąg chodzi od 10:00 do 17:00 


Co tu dużo mówić - podobało mi się! Dobry bikepark jest wtedy, kiedy masz w czym wybierać. Jedna kozacka trasa nie wystarczy, bo ileż można jeździć jednym i tym samym. Tutaj wybór mamy i to taki, że spokojnie wystarczy na cały dzień. Nie mam się zupełnie do czego przyczepić i na pewno nie raz jeszcze na Gruniky pojadę. Jest blisko, tanio i znakomicie. Szczerze polecam i ręczę za to, że wyjazd tam nie będzie zmarnowanym czasem.

#chrrybnik
 
A jako bonus filmik z glebą. Paweł skoczył hopkę, stracił przyczepność na śliskiej nawierzchni i wylądował prosto na leżącym z boku korzeniu. Dodatkowo nadział się na wystający fragment tego korzenia. Gdyby nie miał gogli, to korzeń nieźle mógłby uszkodzić mu twarz. Uratowała go szybka. Było groźnie, ale na szczęście nic złego się nie stało.