wtorek, 4 sierpnia 2015

Bikepark Kouty

Trek Slash kupiony. Trzeba jeździć. Trzeba testować. Pierwsza górska wyprawa - czeski Bikepark Kouty.

Wyjazd o 6:00 rano, śniadanie w mcdonaldzie, przerwa na mandacik i chwilę przed 10:00 byliśmy na miejscu. Cena jednodniowego karnetu studenckiego to 300 koron (45zł), normalny jest 70 koron droższy (czyli kosztuje jakieś 55zł). Można jeszcze kupić bilet na 12 zjazdów (ale chyba nie warto), na 6 (kosztuje tyle samo co jednodniowy), lub 2 i 3 dniowe. Za wszystko można zapłacić kartą, także nie trzeba brać ze sobą czeskiej gotówki. Do ceny karnetu jest doliczane jeszcze 100 koron kaucji za karnet, które niestety dostajemy potem z powrotem w gotówce (można za to kupić np czeskie pamiątki tj. Kofola 2L + czekolada Studencka + lentilky  + jakiś batonik żeby dobić do 100czk ;) ). Warto jeszcze dodać, że tuż przy kasach jest restauracja z przystępnymi cenami i darmowe czyste toalety. Przy kasie jest też sklep rowerowy i wypożyczalnia rowerów Specialized, ale taka przyjemność niestety trochę kosztuje. Do tego podobno gdzieś tam na górze jest jakiś bardzo długi asfaltowy tor na rolki ale nie wiem dokładnie o co chodzi, bo nie chciało mi się jechać zobaczyć.

Rozpakowaliśmy się i poszliśmy na wyciąg. Ten jest nowoczesny - 6 osobowa kanapa, z boku hak na rower, a miejsca o które rower mógłby się obijać zabezpieczone gąbką. Nie musimy się przejmować pakowaniem roweru, bo zajmują się tym panowie z obsługi. Dajemy im rower, siadamy wygodnie na krzesełku, a oni wieszają nasz rower na hak. U góry inny pracownik go ściąga i nam podaje. Tam z kolei jesteśmy bardzo szybko, bo wyciąg jedzie z prędkością aż 5m/s (18km/h), dojeżdżamy więc w kilka minut.

Do wyboru mamy 4 trasy, jednak ponieważ się przecinają, to można zacząć jedną, a potem zjechać na inną, co daje nam do wyboru kilka kombinacji. Zjechaliśmy chyba 7 czy 8 razy i nie odwiedziliśmy wszystkich fragmentów.

Mapka na sezon 2015


Trasy są bardzo zadbane. Jest jeden bardzo długi odcinek przez las z wieloma bandami i wszystkie z nich były dobrze ubite i pozamiatane. Jazda jest super płynna. Wielką frajdę sprawia wpadanie z jednego długiego zakrętu w kolejny, bez strachu, że zaraz skończymy na drzewie. Widać, że ktoś tam o to wszystko dba i są tego efekty bo rowerzystów przyjeżdża sporo (w tym dużo Polaków). Jedynie ta dzika seria band pod wyciągiem mogłaby być trochę poprawiona, bo teraz kończy się sekcją luźnych kamieni, przez którą trochę trudniej napędzić się na hopki, ale też nie ma tragedii. A sama sekcja to niezły rollercoaster! Trzeba trochę poćwiczyć żeby to dobrze opanować.

Bikepark jest jak najbardziej przystępny pod rowery enduro. Jeśli ktoś chce sobie po prostu pojeździć to będzie bardzo zadowolony. Są sekcje band, są sekcje korzeni i są sekcje hopek, zarówno większych jak i nieco mniejszych. Jest też rockgarden. Trasy nie są ani ultra łatwe ani ultra trudne. Przez to że jest tak wiele możliwości, każdy znajdzie coś dla siebie. Miłośnicy typowego dh również nie będą narzekać. Spokojnie można wybrać się na cały dzień i gwarantuję, że nudy nie będzie. Bardzo fajnie, że prawie wszystkie hopki to stoliki i że jest ich całkiem sporo - przez to można sobie dużo i bezpiecznie polatać.

Na razie nie bardzo mam do czego porównać to miejsce, bo byłem w tym roku tylko w Kluszkowcach, no a w tym wypadku to nawet nie bardzo jest co porównywać. Niestety kluszkowy "A-line" i jedna trasa dh ni jak się mają do tego wszystkiego co spotkamy w Koutach.

Ja bawiłem się świetnie. Rower sprawdził się doskonale. Na pewno jeszcze nie raz odwiedzę Kouty, ale pierwsze chcę pojeździć po Polskich miejscówkach, żeby wyrobić sobie na ich temat własną opinię. Najbliższe plany kierują mnie jednak w stronę słowackiego Rużomberka. Oby się udało :)

Kouty bardzo polecam!

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Niestety zostawiłem telefon w samochodzie. Ale powinienem mieć na dniach jakieś filmiki.

      Usuń